o kłamstwach c.d.
/ 87.238.173.* / 2010-05-09 17:32
Edmund Klich dobrze ocenia śledztwo
Na konferencji prasowej Donald Tusk, chwaląc Moskwę, stwierdził, że polska strona jest bardzo zadowolona ze współpracy z rosyjskimi prokuraturami. Dostęp do wszystkich działań i materiałów Rosjanie zapewniają także – według słów premiera – Edmundowi Klichowi, byłemu szefowi Komisji Badania Wypadków Lotniczych (KBWL) Lotnictwa Państwowego. Dziennikarze, słysząc te słowa, byli zdziwieni, bo jeszcze kilka dni wcześniej Edmund Klich był jednym z najostrzejszych krytyków śledztwa, za co zresztą najpewniej stracił stanowisko przewodniczącego KBWL na rzecz ministra spraw wewnętrznych Jerzego Millera (niemającego notabene z lotnictwem nic wspólnego). Na pytanie o przyczyny tak nagłej zmiany poglądów E. Klicha na dochodzenie, Tusk odpowiedział: „Pan Klich w rozmowie ze mną prostował przekaz, jaki pojawił się w TVN24, i tłumaczył to brakiem możliwości autoryzacji, ale także swoim stanem emocjonalnym”. Słowa premiera są podwójnie absurdalne. Po pierwsze: E. Klich krytykował śledztwo podczas wypowiedzi dla telewizji (widząc przed sobą mikrofon z logo stacji), mówienie o braku autoryzacji jest więc nie na miejscu. Po drugie: skoro szef Komisji Badania Wypadków Lotniczych
był w tak złym stanie emocjonalnym, że będąc zadowolony ze śledztwa, twierdził, że jest z niego zupełnie niezadowolony, dlaczego premier akredytował go przy komisji rosyjskiej badającej przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem?
Rodziny nie miały żadnych zastrzeżeń
To kolejne kłamstwo smoleńskie. Było wręcz przeciwnie. Członkowie rodzin ofiar katastrofy pod Smoleńskiem są zbulwersowani brakiem postępów w dochodzeniu. Rozważają nawet wynajęcie pełnomocnika, który reprezentowałby ich oraz monitorował śledztwo. – Tutaj chyba trudno mówić o jakichkolwiek postępach śledztwa. Wiedzę posiadamy wyłącznie z mediów. Jesteśmy mocno zaniepokojeni sygnałami, które płyną. Tak naprawdę wiemy, że nic nie wiemy, łącznie z tym, że nie wiemy, kiedy doszło do katastrofy – podkreślała w wypowiedzi dla mediów Małgorzata Wassermann.
Rosjanie prowadzący śledztwo nie uszanowali bólu rodzin, które przyjechały do Moskwy identyfikować ofiary katastrofy. Podczas rozmów właściwie przesłuchiwali członków rodzin, pytając o sprawy kompletnie nie związane z tragedią. To przeczy oficjalnej wersji i gestom politycznym o otwarciu i współczuciu rosyjskich władz i urzędników. Bo naród rosyjski rzeczywiście zachował się w tragicznych dla nas chwilach godnie.
Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski
Artykuł pochodzi z najnowszego wydania tygodnika "Gazeta Polska"