nie_ekonom
/ 192.194.76.* / 2012-02-15 19:15
Ok, ja bym zrozumiał, gdyby protestowali przeciwko cięciom płac - w końcu jak już człowiek coś dostanie, to potem ciężko się rozstać (i tu jest pies pogrzebany w rozdawaniu przywilejów na prawo i lewo za głosy).
Ale protestować przeciwko zamrożeniu płac? Serio? Czy pracownicy prywatnego sektora też protestują, jeśli co roku nie dostaną przynajmniej wyrównania inflacji? Nie. Dlaczego? Bo. To. Nie. Ma. Sensu.
Rynek wycenia pracę. Jeśli pracodawca płaci za mało za daną pracę, straci pracowników na rzecz konkurencji. Koniec dyskusji. Posady państwowe i tak, biorąc pod uwagę jakość wykonanej pracy, przepłacają kosztem sektora prywatnego. Można polemizować czy na szeregowych stanowiskach też tak jest, ale jeśli komuś tak strasznie się nie podoba - to zapraszam na rynek pracy. Wartość (najpierw kwalifikacji, a potem samej pracy) zostanie szybko zweryfikowana. I przepraszam, ale nie uwierzę, że ktoś "dla dobra Państwa" odbiera listy w okienku. Nie podoba się? Do widzenia. Na pewno gro bezrobotnych studentów nie obraziłoby się za stałą pracę za te same pieniądze. Ale tak się nie stanie, bo nie pozwolą na to związki zawodowe.
I tutaj wchodzą monopole różnego rodzaju - NIE MA konkurencji. Rozumiem, że akurat dla wymiaru sprawiedliwości nie powinno być, ale poważnie... to nie jest tak, że jak przez rok im nie wyrównają inflacji, to nagle nie będą mieli na chleb.
Bądźmy poważni - tyle się mówi o solidarności społecznej, ale jak nóż na gardle to ciąć "wszystkim byle nie nam, nam się NALEŻY!". A tutaj nawet nie chodzi o cięcia... chyba że wreszcie stanowiska oficjalne przyznają, że INFLACJA JEST PODATKIEM, co byłoby podstawą do stwierdzenia, że brak podniesienia pensji stanowi jej realne obniżenie.