Szef rządu próbował uderzyć się w piersi w imieniu dziennikarzy, którzy są bałamutni, bo nawołują, żeby innym ciąć, a sami sobie obciąć nie pozwalają. Chodzi o wprowadzony jeszcze w czasach PRL 50 proc. koszt uzysku,
To prawda, do najostrzejszych restrykcji społecznych, nawołują ci którym się dobrze powodzi, ci których te restrykcje albo w ogóle nie dotkną albo w nieznacznym stopniu. Miedzy innym różni dobrze opłacani dziennikarze.
Premier oświadczył szyderczo, że dziennikarz zarabia w Polsce 30 tys. zł. No to huzia narodzie na pismaków!
Ten tekst świadczy, że albo pan Płaskoń nie oglądał rzeczonego programu, albo oglądał bez zrozumienia.
Może to efekt silnego wzburzenia, owym "czepianiem" się nie tylko dziennikarskiego przywileju (bardzo niesprawiedliwego w stosunku do reszty społeczeństwa)?
Tak się bowiem składa, że ja też oglądałem ten program.
Premier nie powiedział, że każdy dziennikarz zarabia po 30 tysięcy, ale że są tacy "renomowani" którzy zarabiając 30 tysięcy, rozpisują się aby mocno redukować wydatki kosztem społeczeństwa w tym tej najuboższej jego części.
Tak właśnie się dzieje.
Oczywiście ta "troska" Premiera o społeczeństwo jest "polityczna", bowiem podwyżka podatku
VAT i innych podatków najboleśniej uderzy w ubogą część społeczeństwa polskiego, a jest to część bodaj największa.
Chociaż można , przychylniej spojrzeć na Premiera, bowiem "ulitował się, i nie tnie po obu stronach równo, tzn zwiększa koszty, ale nie wszystkim zmniejsza przychody co wręcz sugerują niektórzy pismacy z tej górnej dochodowej półki.
Pana Płaskonia oburzył ten fragment polemiki Premiera z panem Lisem, co jest poniekąd zrozumiałe.
Czym taki dziennikarz różni się od pozostałej części społeczeństwa?
Tak samo optuje za opcjami "uzdrawiającymi" ale pod warunkiem , ze nie dotkną one jego samego.
Czyli .. "uderz w stół, a nożyce się odezwą".