Pilsener
/ 2008-10-21 09:05
/
Sofciarski Cyklinator Parkietów
A ile osób pracuje w kancelarii? 400? 500? A rząd? Minister finansów ma 8-miu wiceministrów. A samorządy? Sama "reforma" bin Łobuzka to 30-40% stołków więcej a jedynym miastem, gdzie liczba urzędników w pewnym okresie zmalała był Sopot - ogólnie liczna urzędników od upadku komuny wzrosła 3-krotnie - jaka to wolność? Jaka demokracja? Ten kraj to zero, a nie demokracja
W konstytucji powinno być wyraźnie określone, ile powinno być stołków na 100 tysięcy mieszkańców i jaki % PKB powinien na to iść - a nie, że sobie mnożą stołki i uwłaszczają się na potęgę na państwowym majątku a obywatele chętnie im przysklaskują i głosują na nich, sankcjonując budowę publicznego imperium. Powinien też być zakaz kupowania głosów za podatki - przecież wiadomo, że zamiast na drogi każdy polityk da menelom na wino, żeby na niego zagłosowali.
Ten rok będzie pierwszym od 89, w którym sektor publiczny rośnie szybciej niż prywatny - takich mamy "liberałów" u władzy - nowe podatki, nowe regulacje, więcej intratnych stołków. W polsce jest około 50 tysięcy intratnych stanowisk rozdzielanych z klucza partyjnego! Czy kogoś to martwi? Czy ktoś szuka jakiś oszczędności?
Za 20-30 lat w polsce na 5 obywateli jeden będzie rencistą, drugi emerytem, trzeci urzędnikiem, czwarty pracownikiem nierentownego sektora publicznego a piąty frajerem, który na całą 4-tkę będzie pracował. Będzie tu Burundi Europy, a nie Irlandia - polska to kraj bez przyszłości.