mmx
/ 2012-02-01 22:07
/
Pan Forumowicz (ponad 500 wypowiedzi)
Zadebiutowała dość późno, bowiem miało to miejsce 14 marca 1945 roku, w pisemku kierowanym przez komunistycznego propagandzistę nie najwyższych lotów - Jerzego Putramenta. Jej ówczesne wiersze były ocenione jako bardzo słabe, ale po przeróbkach, dokonanych w redakcji, co nieco jednak ukazało się drukiem. Ich autorka zgłosiła się natychmiast po... honorarium. Później jednak produkowała wiersze taśmowo, a w 1952 roku, podczas najczarniejszej nocy stalinowskiej, ukazał się jej pierwszy tomik. Jakie czasy, takie wiersze...
Kolejny tom, opublikowany w 1954 roku, gdy stalinizm nieco już tajał, jest taki sam. Oto próbki jej ówczesnej twórczości:
Partia. Należąc do niej, z nią działać, z nią marzyć, z nią w planach nieulękłych, z nią w trosce bezsennej - Wierz mi to najpiękniejsze, co się może zdarzyć w czasie naszej młodości - gwiazdy dwuramiennej.
Były też wiersze do towarzysza Stalina, "Młodzieży budującej Nową Hutę", "Robotnik nasz mówi o imperialistach", "Lenin"... Cała gama trujących zachwytów, budzących dziś obrzydzenie, w dodatku wątpliwych pod względem warsztatu, nie mówiąc o polocie. Co więc robi nasza bohaterka? Konsekwentnie pomija ten okres milczeniem, korzystając z orwellowskiej formuły mówiącej, że to, co nie nazwane, nie istnieje. Tego jednak nie da się wymazać z pamięci. Dopiero w 1991 roku zaczęła nieśmiało nawiązywać do tamtej twórczości, szukając jednak dla siebie (i swych "dzieł") usprawiedliwienia: "Należałam do pokolenia, które uwierzyło. Ja uwierzyłam. Wypełniałam swoje 'wierszowane zadania' z przekonaniem, że robię dobrze. Jest to najgorsze doświadczenie w moim życiu".
Można powiedzieć, że każdy ma prawo do błędów. To prawda - miała je zatem i Szymborska. Ale błędy należy naprawiać, należy głośno i wyraźnie się od nich uwolnić. Na to już poetki nie było stać. Może brak odwagi w rozgrzebywaniu przeszłości, która jest - jak już dobrze wiemy - bardziej ponura, może jednak nostalgia za młodymi laty, okresem wzniesień i głębokiej wiary (choćby i w Lenina czy Stalina)? Tego się niestety, od Szymborskiej dowiedzieć nie można.
Specyficzna wrażliwość moralna
Dziś poetka nie zamyka się w swej literackiej "twierdzy" i nie ogranicza swej aktywności do poezji. Jest aktywna politycznie - służy swym nazwiskiem konającej Unii Wolności (którą wspiera zresztą od początku). Z całkowitym oddaniem poparła Adama Michnika i jego gazetę w walce z lustracją w 1992 roku.
Czy to tylko konsekwencje wstąpienia do PZPR pod koniec lat 40-tych? Wtedy też dawała przykład innym, jako początkujący literat, opisując "egzamin kandydata na członka":
Pytania brzmią ostro
ale tak właśnie trzeba
bo wybrałeś życie komunisty
i przyszłość czeka
twoich zwycięstw.
Wielbienie PZPR to była nie tylko bierna akceptacja zbrodniczego ustroju. To była jego afirmacja, to był wybór drogi życia. Formalnie - była w partii dwie dekady. Mentalnie - tkwi tam jeszcze znaczną częścią swej przeszłości, jeśli nie chce się od niej zdecydowanie uwolnić. Swym krytykom z tych właśnie pozycji dała zdecydowany "odpór", poetycko wyrażony w wierszu: "Pochwała złego o sobie mniemania":
Nic bardziej zwierzęcego
niż czyste sumienie.
Sama zatem odrzuca taki wybór. Woli zachować takie sumienie, jakie ma. Andrzej Szczypiorski (inny "autorytet" lewicy) tuż po przyznaniu jej Nagrody Nobla napisał: "To wzorowa etycznie postawa wobec rzeczywistości, którą poetka zawsze demonstrowała, nawet w najtrudniejszych czasach. Jest tak suwerenna duchowo postacią, że nawet najostrzejszy krytyk niczego nie mógłby wytknąć." Jak widać Towarzystwo Wzajemnej Adoracji istnieje i ma się dobrze.
Śmiać się czy płakać? Takie mamy obecnie "autorytety moralne", tak, jakby na inne nie było nas stać. A przecież to nie wszystko.