Metoda "na błazna" okazuje się do dziś bardzo skuteczną w politycznym starciu. Zwłaszcza że dziennikarze mainstreamowych mediów tracą wolę pracy. Przecież mogą otworzyć stronę internetową z blogiem posła Janusza Palikota, skopiować najbardziej bzdurne fragmenty i mieć gotowy tekst, a ich szef zrobi jeszcze z tego czołówkę i wypłaci sowite honorarium.
- Podobnie jest ze stacjami komercyjnych telewizji. Po co wysyłać reporterów na "materiał", skoro można zaprosić do studia Janusza Palikota? A ten już tyle nawymyśla Kaczyńskim, że tylko ustawiając w studio kamery, dostarczą sutą strawę swoim kolegom z prasy. A ci, nie ruszając się z kanapy, nie czytając nawet gazet (po co, przecież tam będą mogli znaleźć tylko własne komentarze), mogą spokojnie brylować przez kolejny miesiąc.
Jakże obłudnie brzmią zapewnienia liderów PO o karze nałożonej na posła Palikota. Przypomnijmy tylko niedawne komentarze marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, który skompromitował się wypowiedzią o podróży do Gruzji prezydenta Lecha Kaczyńskiego: "Jaka wizyta, taki zamach". Nie żałował sobie także minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, używając do woli wobec głowy państwa, gdy stwierdził: "Można być prezydentem i można być chamem", albo gdy w grudniu na urodzinach Lecha Wałęsy mówił o "moralnych karłach", choć nieco wcześniej zapewniał, że "nikt nie prześcignie go w okazywaniu szacunku prezydentowi".