Forum Polityka, aktualnościKraj

PO wyrzuca do kosza pomysł na tanie podręczniki

PO wyrzuca do kosza pomysł na tanie podręczniki

Wyświetlaj:
obserwator / 2008-02-02 12:18 / Tysiącznik na forum
Poparcie dla Platformy spada na łeb i szyje i spadać będzie dalej. Można lekcewazyć rodzicow, ale do czasu, rodzice są odpowiedzialni za swoje dzieci. Jezeli stwierdzą że zmiany wprowadzone przez PO sa szkodliwe dla dzieci, a tak bedzie jak zmiany się wprowadzi, wówczas poparcie spadnie do poziomu zerowego. Nauczycieli jest ponad 600 tysięcy, zatem jest to potezna grupa wpływająca na rynek ksiązki i ćwiczeń. Warto nią lobbować za wszelką cene. Liga Polskich Rodzin dbała o młodych ludzi , partia rzadząca nie potrafi, dziennikarze pokazuja los dzieci chorych na raka i zmagania lekarzy i rodzicow o ich wyleczenie jak brakuje pieniędzy, bo NFZ ich nie dostarcza. Wywiad przeprowadzony z rodzicami leczonych w szpitalu chorych dzieci unaocznil że rodzice musza kupować leki z własnych funduszy i juz nie starcza na chemię bo jest potwornie droga. Jeżeli nie zostana wprowadzone kasy rejestrujace w szpitalach i szkolach to nigdy nie dowiemy sie ile rodzice doplacają wbrew konstytucji, czy ktoś nad tym panuje. Podręczniki winny tez być rejestrowane fiskalnie aby uniknąć sytuacji że dzieci zmuszone będą musialy nosić ksiązki i ćwiczenia ważące duzo i deformujące sylwetkę. Dla paru złociszy ludzie zrobią wiele niegodziwości i wobec przymusu szkolnego rodzice beda bezsilni, podobnie jak w szpitalach musza dokupywać lekarstwa bo cały Narodowy Fundusz Zdrowia , to nie sa budżetowe pieniądze a składkowe i prywatne składki łącznie placone, pochlaniają podwyżki dla lekarzy a oni za nic maja przysięgę i odchodzą od lózek pacjentow, mimo że pracuja na kilku etatach, na wielogodzinnych dyżurach. Gdyby rodzice nie kupowali lekarstw to leczone dzieci bylyby woda tak zrozumiałem wypowiedź rodziców. Tak sobie myśle że pomysły przedstawicieli nowego rządu sa nietrafione i działaja na szkodę, tworząc zaczątki niepokoju społecznego. Jak rzadzil PIS było spokojniej mimo ordynarnej walki prowadzonej przeciwko działaczom PIS. Prawda jak oliwa na powierzchnię wypływa, to już widać, poparcie w sądażach dla PIS rośnie co pozwala miec nadzieję że niudaczników zastąpia fachowcy i ludzie obdarzeni ludzkimi cechami.
Jarosław Siwiński / 217.17.37.* / 2008-09-15 21:17
Myślę, że pomysł na tanie podręczniki powinien wyglądać inaczej: MEN opracowuje za państwowe pieniądze wysokiej klasy podręcznik, a następnie udostępnia za darmo lub za niewielką opłatą każdej drukarni, która zechce to wydrukować - czy to w Warszawie, czy pod Radomiem, czy pod Szanghajem albo Bombajem - wszystko jedno. Może po prostu umieścić go w internecie w formie PDF - z zezwoleniem do wykorzystania prywatnego lub komercyjnego. Przy tak otwartym rynku cena zostanie zbita naprawdę do granic możliwości, bo będzie zbyt wiele podmiotów i kanałów sprzedaży, żeby powstała jakaś zmowa cenowa. A kto będzie chciał, druknie dla siebie w domu (choć taniej to raczej nie wyniesie).

Poza wysoką wartością merytoryczną - tani podręcznik nie może zawierać ćwiczeń do wypełniania w książce, od tego są tzw. Zeszyty Ćwiczeń, z zasady jednorazowe. Wydawcy umieszczają takie ćwiczenia w podręcznikach, żeby je wyeliminować z rynku wtórnego.

Co do przeciążenia plecaków - podręczniki powinny mieć formę kompletu zeszytów, trzymanych w teczce wdomu. Do szkoły dzieci noszą tylko wybrany rozdział (np. w plastikowej ochronnej okładce). To o 90% obniżyłoby ciężar makulatury noszonej w plecakach. Poza tym podręczniki w takiej formie mniej by się niszczyły (mniej byłyby noszone), więc mogłyby być łatwiej odsprzedawane. Taką formę (niezależnie od opracowywania własnych podręczników) Ministerstwo Edukacji powinno po prostu zarekomendować wszystkim wydawcom. Na to nie potrzeba lat deliberacji. Wystarczy szybka decyzja (ew. po kilkutygodniowych konsultacjach).

Zastanówcie się - czy codzienne noszenie do szkoły całorocznego materiału do nauczania nie jest najbardziej debilnym absurdem, jaki można sobie wyobrazić? A jednak co to znaczy siła przyzwyczajenia. Moja córka chodzi już do 4 klasy podstawówki, a ja dopiero teraz wpadłem na ten pomysł. Ponieważ podręczniki na razie są jednak absurdalne, porozcinałem je nożem do tapet i trzymam w segregatorze. Córka nosi do szkoły tylko pojedyncze rozdziały. To działa. Plecak jest o połowę lżejszy.

Szans na późniejsze odsprzedanie raczej nie mam, ale wolę od tego zdrowy kręgosłup dziecka.
dareg / 87.207.193.* / 2008-02-02 11:55
brawo tusk,
moja córka -uczennica 3klasy szkoły podstawowej ma obecnie ok.5,5 kg ksiązek (kilkanaście sztuk) a nauczycielka coraz to "proponuje" nowe pozycje
tak to się skończy, że nauczyciele niczym nie ograniczani będą polecac te książki, których wydawcy więcej dadzą w łapę - podobnie jak to jest już z lekami
by zyło sie lepiej panie tusk
Pajchiwo / 2008-02-02 17:14 / Tysiącznik na forum
Czytaj ze zrozumieniem - przecież napisali, że zatwierdzać ma Rada Rodziców.
Sądzisz, że ich też ktoś będzie chciał przekupić?
LOL
mari007 / 2008-02-02 21:43 / portfel / HARM
Po pierwsze Rada Rodziców to też pewna reprezentatywna grupa ludzi i jak myślisz sprzeciwią się fanaberiom nauczycieli, będą narażać swoje dzieci na nieprzychylność grona pedagogicznego? Wypowiadasz się ciekawe czy masz dzieci w wieku szkolnym?
Pajchiwo / 2008-02-03 00:21 / Tysiącznik na forum
Sądzisz, że będą działali niezgodnie z własnym uznaniem, będą zastraszeni, lub coś w tym rodzaju?
Nie te czasy - subwencja oświatowa jest nadal liczona na jednego ucznia i szkoły są za bardzo zależne od ich liczby, żeby się z rodzicami nie liczyć.
A rodzice mają w szkołach naprawdę dużo do powiedzenia (i bardzo dobrze - jeśli nie jest to kosztem poziomu nauki, ale tego się nie wyeliminuje).
Dlatego uważam, że dopilnują, żeby ich dzieciaki nie musiały kupować drogich książek.
Jedyne czego się obawiam, to tego, że sprawa może to pójść w drugą stronę - kupowania bezwartościowego, ale taniego śmiecia.
Takie tendencje są niestety ryzykiem charakterystycznym dla demokracji.

Na pewno powyższy sposób nie likwiduje całkowicie problemu, ale go ogranicza do odpowiedzialności rodziców za własne dzieci - czyli jest to właściwie przerzucenie odpowiedzialności samego wyboru na osoby prywatne których ta decyzja dotyczy - moim zdaniem dobry pomysł.
Jeśli RR się nie wywiąże ze swoich uprawnień to sama jest przecież sobie winna, prawda?

Co do dzieci - nie, nie mam, ale zdarzyło mi się pracować w szkole, stąd problem znam od środka.

Najnowsze wpisy