no i co?
/ 37.152.18.* / 2016-01-20 19:56
Szydło w exposé zaklinała się, że w czasie pierwszych stu dni jej rządów priorytetem będą trzy ustawy: wprowadzenie obniżonego wieku emerytalnego (60 i 65 lat); wypłata 500 zł na dziecko; podniesienie do 8 tys. zł kwoty wolnej od podatku.
100 dni rządów mija w lutym i żadnego z tych projektów nie uda się do tego czasu wprowadzić. A kiedy się uda? Nie wiadomo.
- Nie będziemy już w 2016 r. podnosić kwoty wolnej od podatku w PIT - przyznał minister finansów Paweł Szałamacha na spotkaniu ze studentami w Poznaniu. Dodał, że plan został przesunięty na "kolejne lata".
Obniżenie wieku? W kampanii PiS zapewniał razem z prezydentem, że stanie się to 1 stycznia 2016 r. Ale projekt od grudnia utknął w Sejmie i nikomu w rządzie nie zależy, aby szybko stamtąd się wydostał. Resort finansów nawet nie zwiększył w projekcie tegorocznego budżetu dotacji na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych na ewentualne pokrycie niedoborów związanych z obniżeniem wieku.
Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska szczerze przyznała wczoraj w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że "trudno odpowiedzieć z całą pewnością, czy ustawa zacznie obowiązywać jeszcze w tym roku".
Również 500 zł na dziecko miało być od stycznia (z taką datą był projekt ustawy, z którym Beata Szydło biegała w czasie kampanii z wiecu na wiec). Nie będzie, bo minister pracy razem ze swoimi wiceministrami urządzają sobie tournée po Polsce i pytają rodaków o opinię na temat projektu. Do 22 stycznia chcą odwiedzić każde województwo.
- Jeśli wszystko pójdzie dobrze - zapewnia pani premier - to wypłata ruszy w kwietniu. Tyle że jej minister z kancelarii Henryk Kowalczyk już mówi, że może to być maj. Niedługo zapewne się okaże, że będzie to czerwiec albo lipiec.
PiS wycofał się też z innych, mniej kosztownych pomysłów - choćby z darmowych leków dla osób po 75. roku życia. Miało chodzić o wszystkie leki przepisywane pacjentom w tym wieku. Tymczasem Ministerstwo Zdrowia ogłosiło, że za darmo będą tylko najtańsze i najczęściej używane. Na i tak już poważnie ograniczony program darmowych leków resort zdrowia chciał w tym roku pół miliarda złotych. Minister finansów dał mu tylko 125 mln zł, czyli jedną czwartą oczekiwanej kwoty.
Nie będzie również - obiecanej przez Beatę Szydło - likwidacji podatku kopalnianego.
Wszystkie kampanijne pomysły PiS mogłyby kosztować kilkadziesiąt miliardów złotych. Gdyby partia Jarosława Kaczyńskiego chciała je realizować, pociągnęłaby naszą gospodarkę na dno, a agencje ratingowe jeszcze bardziej, niż to zrobiła ostatnio jedna z nich, obniżyłyby naszą wiarygodność dla inwestorów.
Oczywiście PiS się do tego nie przyzna, a premier Szydło będzie kluczyć, że nie może szybko wprowadzać zmian, bo chce je wcześniej skonsultować z obywatelami. Tylko że przy ekspresowych, nocnych zmianach w Trybunale Konstytucyjnym, służbie cywilnej czy ustawie medialnej jakoś nic z obywatelami nie konsultowała.