Można jeszcze ustanowić podatek "chodnikowy" - dla pieszych chodzących po chodnikach (w końcu trzeba utrzymać go w jako takiej czystości i zużywa się, a to kosztuje). Podatek dla osób oglądających towar w sklepie, Podatek dla ludzi opalających się (ile to przecież energii słonecznej jest wykorzystywane). Podatek od deszczów czy śniegów, bo ścieki drożeją (to już nie jest mój pomysł), Można tak wymyślać podatki w zależności od inwencji podatkowynalazcy.

Jak można popierać nowe podatki? Skończy się na tym, że instytucje finansowe przeniosą się za granicę, ludzie stracą pracę a koszt utrzymywania konta wzrośnie. I w imię czego to? Bo kierujemy się prymitywnym odruchem zemsty? Banki nie chcą finansować naszych długów i chorych pomysłów to my, politycy uderzymy w nie podatkiem?

Ja wiem, że politycy mają posady zaklepane ale czemu o zwykłych ludziach nikt nie myśli? Rynki finansowe i tak są zbyt mocno regulowane i rozchwiane przez nadmierne interwencje państwa.

Przypomina mi to "walkę ze spekulacją" z PRL, czasy się zmieniły ale brednie którymi karmią nas politycy wciąż te same: źli pośrednicy, chciwi spekulanci, niedobrzy bankierzy...