Mam propozycję: niech za wyjaśnianie niejasności zapłacą ci, którzy wymyślili niejasne przepisy - ale nie urzędy (bo i tak co zapłacą, to "ściągną" z podatników, czyli z nas, bo przecież są one na naszym utrzymaniu), tylko konkretni ludzie osobiście. Wtedy może ci, którzy zgłaszają projekty różnych przepisów prawnych pomyślą najpierw, czy przez przypadek wejście w życie ich pomysłu nie doprowadzi ich do bankructwa.

Nie narzekajcie, ze zaplacicie w urzedzie 50 dych plzl.
Nie wiecie ile biora polskie konsulaty za przystawienie pieczatki, ktora brzmi: 'widziano w Konsulacie RP w Nowym Yorku'. Byle szmatlawy dokument potwierdzony przez miejscowego notariusza, ktory na amerykanskim rynku kosztuje srednio od 2 do 4 dolarow, jezeli jest przeznaczony do Polski musi byc pokazany w konsulacie postpeerelu. Tym becwalom placi sie minimum35$ od strony. Jezeli jest to zwykle pelnomocnictwo to kosztuje okolo 130 dolarow, jezeli pelnomocnictwo ktore ma sluzyc do kupna np. nieruchomosci w Polsce to prawie 300 dolarow! Tylko za to, ze polski urzedas 'zobaczyl dokument w Konsulacie Post-peerelu'. Nie mowiac o tym, ze nalezy do konsulatu zapieprzac osobiscie conajmniej dwa razy i stac w kolejce. Raz aby zlozyc, drugi raz aby odebrac. Jak na dworze u cesarza.

TAK WŁAŚNIE WYGLĄDA RZĄD PRAWA I SPRAWIEDLIWOŚCI. PRAWO JEST DO POPRAWKI , A SPRAWIEDLIWOŚCI NIE MA I NIE BĘDZIE. PODATNICY ZNOWU ZAPŁACĄ ZA BŁĘDY RZĄDZĄCYCH !!!

Kto potrafi wyjaśnić jaki miałbybyć cel wprowadzenia klarownego prawa , skoro na mętnym można nieźle zarobić (czytaj: pułapki podatkowe, interpretacje) A do tego przeciwdziała to bezrobociu ponieważ potężne zasoby ludzkie są zaangażowane w egzekwowanie go i wyjaśnianie niejasności.

Za co mamy zapłacić?!

Za to że w przepisach są dziury i sam Urząd Skarbowy nie wie jak zinterpretować przepis???

Skoro Urząd Skarbowy nie wie to rozumiem, że też będzie zgłaszał pisemne zapytania za opłata do Ministarstwa Finansów? Klient to klient. Kasa to kasa.

Nie pierwszy to raz i pewnie nie ostatni kiedy urzędnicy każą nam płacić po raz drugi za swoje usługi bo pierwszy raz przecież płacimy zawsze płacąc podatki. Powiedziałbym, że nie jest nawet przykład skrajny oto bowiem urzędnicy doszli kiedyś do wniosku, że musimy mieć nowe dowody osobiste i nowe prawa jazdy. Sam całkiem niedawno składałem odpowiednie wnioski ponieważ żona przytomnie mi przypomniała, że właśnie mija jakiś termin i jak go nie dotrzymam to jakiś urzędas wsadzi mnie do więzienia, a inny postawi przed plutonem egzekucyjnym. Wracając do samych wniosków pomijam fakt, że musiałem się zjawić w urzędzie, co zawsze czynię z niechęcią czy wręcz obrzydzeniem patrząc się na tę zgraję moich gnębicieli, których jeszcze muszę opłacać, to jeszcze dodatkowo musiałem tam zostawić ponad 100,00zł tytułem różnych opłat i innych znaczków skarbowych. Podsumowując zatem Państwo Polskie zmarnowało mój czas oraz zabrało mi nieco ponad stówę na wymianę dokumentów, która jest mi osobiście do niczego nie potrzebna. Całkiem niedawno przeczytałem jakiś felieton gdzie ktoś przytomnie zauważył, że prawdziwa linia podziałów społecznych dzieli społeczeństwo na tych, którzy finansują całą tą coraz gorzej działającą machinę zwaną państwem oraz na tych co żyją z rękami w kieszeniach tych pierwszych. Cały dramat polega na tym, że tych co generują wartośc dodaną jest dużo mniej niż tych co wyciągają do nich ręce. Dlatego właśnie każda reforma podatkowa oznacza podwyżkę obciążeń i dlatego musimy płacić drugi raz za czynności, za które już zapłaciliśmy płacąc podatki. Wracając do samych interpretacji podatkowych sam pomysł wydawania interpretacji prawa przez organy podatkowe wydaje mi się dosyć zdumiewający w państwie, które aspiruje (powiedzmy sobie szczerze bezskutecznie) do grupy państw określanych mianem praworządnych. Zawsze wydawało mi się, że przy trójpodziale władz jedyną władzą zdolną wydawać bezstronne interpretacje prawa jest władza sądownicza, a wydawanie takich interpretacji przez fiskusa jako żywo przypomina mi sytuację bycia sędzią we własnej sprawie.

urzędnika, jako narzędzie gnębienia, opłata za interpretacje podatkowe zmniejsza możliwości zabezpieczania się firm przed uznaniowymi decyzjami tepych urzędników i jest skutecznym testem na pokazywanie ciemnoty i niedoskonałości prawa podatkowego. Gilowska zna moze sie na budżecie ale niech poprowadzi kiosk warzywny j, to pozna się trochę na prawie podatkowym i nie bedzie wprowadzać bzdurnych rozwiązań z opłatami. Wystarczy zrobić centralny system komputerowy, który zbierałby wydane decyzje z Urzedó Skarbowych i jako obowiazujące figurowałby najbardiej korzystne dla podatników, czyli jesli dany urzad ma odmienne zdanie w sprawie podatkowej niz inny urząd , i takie stanowisko dzieli wiekszosc urzedow to wydawana jest interpretacja korzystna dla podatnika. Jak sie spłodziło pani Gilowska , popieprzone przepisy to mają je interpretowac urzędy na swój koszt a nie podatnika, który i tak wypłaca pensje urzedasom z własnych podatków a firmy płacą ich najwiecej, wiec płacenie za interpretacje to złodziejsto