Dzień dobry.
Są tacy,którzy twierdzą ,że Tyskie jest gorsze od Lecha a Lech od Żywca. I nikt nie ma prawa zarzucić im,że mylą się.
To kwestia smaku.
Zastanawiam się,czy można i z jakim skutkiem traktować giełdowe spółki jak piwo? Te lubię a tych nie lubię.
Posmakować spółkę to nic innego jak kupic jej
akcje i........
delektować się zmianami jej kursu a to w dół a to w górę.
Tak,delektowanie się zmianą kursu wytwarza pomiędzy spólką a delektantem uczuciową więź. Spółka nabiera cech osobowych,które podobne są typowym cechom niewieścim a objawiają się zmiennością nastrojów i chimerycznością.Im dłużej delektuję Boryszew tym bardziej zżywam się ze swoją wybranką a sprawy finansowe stają się drugorzędne. Ona spersonifikowała się w moim umyśle do tego stopnia,że czasami o niej śnię a na jawie traktuję ją jak żywą istotę i mam jej za złe lub chwalę.
Znajdzie się z pewnością Forumowicz,który potraktuje moje zwierzenia naukowo semantycznie, egzegezycznie i psychiatrycznie i będzie miał rację twiedząc,żem inaczej myślący.
Ale ja ten tekst piszę nie po to,by naukowy prostak wyżywał się nade mną . Piszę po to,by podtrzymać na duchu pana Romana i jego fanów. Panie Romanie,są tacy,dla których nie jest ważne "Co" byleby sponiewierało.My,rasowi smakosze,cenimy sobie wykwintną formę i bogatą treść a te przymioty gwarantuje nam posiadanie akcji Pańskiej spółki.I nic nas,póki co,od decyzji tej nie odwiedzie.No,chyba że wybranka się pusci za .......15.
Ale wtedy nie będzie naszej winy !
(: