kri
/ 95.49.169.* / 2010-11-11 00:15
Likwidacja odpadów i elektrowni kosztuje drożej niż ona sama, zostajemy z wiecznymi odpadami. Gdyby Pawlak był inżynierem i troche popracował za kratami w Świerku, ze stałą kontrola krwi, wymianą odzieży, gdzie podlogi pokryte osadem od ktorego tenisowki chińskie rozlatują się na kawałki, do tego ciągłe podjazdy, wszedzie prowizorka, permanentny prak środkow, autonomiczne działy, brak integracji, strach przed utratą takiej pracy.
Jeśli umowa nie zagwarantuje odbioru odpadów przez dostawcę, nie będzie użalezniona od dostawy najnowocześniejszego sprzętu i oprogramowania, amortyzacji z przeznaczeniem na ciagłą modernizację gwarantujacą wzrost bezpieczeństawa i redukcję zbednej zalogi itp.--- nie wolno igrać z losem. Ponadto trzeba mieć wszechstronne kwalifikacje, aby zmniejszać ryzyko ludzkie i starzejacego się sprzetu. Ponadto jako kraj frontowy jestesmy narażeni na ataki ze strony prywatnych koncernów energetycznych, gdzie prywatna armia sięga miliona ludzi i wyposazonych w samoloty bezzałogowe. Trzeba jasno powiedzieć, że elektrownie atomowe sa awaryjne, systemy zabezpieczeń jedynie ograniczaja zasięg strat. Koszt rosna lawinowo podobnie do tempa zbrojeń.