Wszyscy niby tacy nowocześni, ale świąt to by chcieli jak najwięcej jak przychodzi co do czego. Niestety porównania z Zachodem nie są trafione - choć wiele już nadrobiliśmy, to wciąż jesteśmy jednak jeszcze krajem na dorobku. Tym bardziej, że - tak jak mówi Brzozowski - dla gospodarki jest to naprawdę coś w rodzaju progu zwalniającego.

To może zlikwidować wolne soboty i zrobić dwa dni świąt kościelnych (25 grudnia i 1 listopada - Wielkanoc i tak jest w niedzielę), do tego 1 maja - niech ludzie pracy mają swoje święto i 22 lipca - stara tradycja i dobry letni czas.
Reszta dni do roboty!!!!

Choćby wszyscy pracowali nawet 365 dni w roku po 10 godzin dziennie to to dranie przeputają KAŻDĄ!!!! kasę!!!!
Więcej urzędników nam potrzeba - wtedy będzie rzeczywisty dobrobyt.

-----Wpis usunięty z powodu złamania regulaminu Forum Money.pl.---------

z uporem i miną męczennika głos na ten temat zabiera już od niepamiętnych czasów. Rzecz jasna, prywaciarza boli ten jeden dzień dla pracowników, choć sam ma wolne praktycznie cały tydzień. I tak już dochodzi do paradoksów jak "dzień wolny" w Zesłanie Ducha Świętego który zawsze przypada w niedzielę, czy Dzień Żołnierzy Wyklętych który jest Świętem Państwowym-Ale-Nie-Wolnym-Od-Pracy:D:D.

"Długi weekend ... to czas, w którym gospodarka zamiera" Głupie gadanie. Tak zwany długi weekend sprowadza się do JEDNEGO dnia wolnego, to jest czwartku. Jeżeli ktoś chce mieć wolny piątek, to musi go wziąć z urlopu, a to znaczy, że "odpracuje" go w inny dzień. W sobotę i w niedzielę większość osób I TAK NIE PRACUJE - a ci, którzy pracują po prostu nie jadą na długi weekend. Straszenie długimi weekendami to robienie ludziom wody z mózgu.

Polska ma umiarkowaną liczbę dni wolnych na tle innych europejskich krajów, a Polacy to jeden z najciężej pracujących narodów w Europie pod względem ilości przepracowanych godzin.

Wg mnie nie ma żadnych powodów do narzekań odnośnie czasu pracy Polaków, a jeśli już, to że pracują za dużo, a nie za mało.

Jasne, chodzi o to, żeby pracować od świtu do nocy jak chłop pańszczyźniany dla obcych korporacji.