Farlander
/ 83.24.6.* / 2013-04-02 14:53
Nie zaciągałem osobiście żadnych długów więc ich nie spłacę. Nawet gdyby to politycy zaciągali długi w imieniu społeczeństwa, to nie było by to prawdą w przypadku osób nie będących zwolennikami demokracji. Po pierwsze nie znam tych typów i na nich nie głosowałem. Po drugie nie jestem nawet zwolennikiem systemu demokratycznego w obecnej postaci, gdzie masy obywateli nie mając pojęcia o głównych mechanizmach w gospodarce oddają wolność decydowania grupie dyletantów i pasożytów, wcześniej wybranych przez media.
Podobnie nie jestem odpowiedzialny za tworzenie emerytalnej piramidy finansowej i również nie będę jej podtrzymywał z rzekomo "obowiązkowych" składek. Odpowiedzialność zbiorowa się skończyła.
Gdy zobowiązań nie da się spłacić wykorzystując do tego opodatkowaną pracę obywateli, ani też spieniężając płynne aktywa finanse (rezerwy walutowe i złota, depozyty, udziały państwa w przedsiębiorstwach itd) to kraj jest bankrutem. Obecny bilans jest następujący, zadłużenie publiczne wynosi 900mld pln, aktywa finansowe ok 450 mld pln więc zobowiązania przekraczają majątek państwa.
Z powodów utracenia suwerenności przez Polskę w aktywach nie uwzględnia się sieci elektroenergetycznych, portów, lotnisk, obiektów wojskowych, szkół, szpitali, budynków administracyjnych, wodociągów, dróg, lasów, złóż surowcowych itd.
Tkwimy teraz w iluzorycznej nadziei, że jutro będzie lepiej, długi zostaną spłacone, znajdą się pieniążki na świadczenia socjalne a PKB za machnięciem politycznej różdżki wzrośnie do zakładanych poziomów. Nie wiem jak to sobie wyobrażają decydenci. Skoro nie byli w stanie spłacić długu gdy PKB rosło, to jak to zrobią w sytuacji kurczącej się gospodarki?
Obecnie chyba jedynym wyjściem zostaje ogłoszenie niewypłacalności kraju w celu uniknięcia pogrążania Polski w spirali większego zadłużenia. Następnie przeprowadzić gruntowną restrukturyzację majątku i kadry politycznej oraz zmienić prawo by uniknąć powielania obecnej sytuacji wypływania kapitału za granicę poprzez działania globalistyczne. Oczywiście to nie jest koniec świata, już nie raz w naszej historii dochodziło do podobnych sytuacji.