Forum Polityka, aktualnościKraj

Polski raport w sprawie Smoleńska to kwestia dni

Polski raport w sprawie Smoleńska to kwestia dni

Wyświetlaj:
m-53 / 83.24.51.* / 2011-01-16 15:25
Przedstawią symulację. Czekam na to, bo niektóre zdjęcia są co najmniej dziwne.
Zaczynamy o początku:
- samolot uderza lewym skrzydłem w drzewo
- traci (podobno) fragment skrzydła
- następuje rotacja wokół osi podłużnej (podobno)
- zaczyna orać lewym skrzydłem (resztkami) ziemię i las - inaczej być nie może bo leci nisko a rozpiętość spora
- żeby wylądować na grzbiecie (podobno) musi stracić lewe skrzydło. Logiczne zresztą, bo ono przejmuje całą energię.
- to skrzydło musi stracić lecąc pochylony na lewy bok, kołami jeszcze do dołu.
- kadłub z prawym skrzydłem przemieszcza się dalej powoli obracając na grzbiet.

No i dochodzimy do zdjęcia, które mnie frapuje.

Na jednym obrazie, tuż obok siebie mamy oba podwozia kołami do góry.

Potrafi ktoś to wyjaśnić.
-
ździcho / 77.254.252.* / 2011-01-16 21:21

zaczyna orać lewym skrzydłem (resztkami) ziemię i las - inaczej być nie może bo leci
nisko a rozpiętość spora

Prawym. Jeżeli wskutek uderzenia w drzewo zostaje naruszona konstrukcja lewego, to ciąży ku ziemi skrzydłem prawym.
żeby wylądować na grzbiecie (podobno) musi stracić lewe skrzydło

Prawe. Lewe po zderzeniu z drzewem jest lżejsze i przemieszcza się ku górze (lub już go nie ma przy kadłubie)Prawe orząc ziemię narażone jest na jeszcze większe działanie prędkości oraz sił grawitacji i nacisku kadłuba. Ciężar kadłuba przechylonego pod kątem 90 stopni ostatecznie dociska je do ziemi i łamie je. Sam kadłub siłą bezwładności wówczas przechyla się w powietrzu jeszcze głębiej niż 90 stopni. Wtedy wystarczy mu już jedynie 91 stopni przechylenia od pozycji pierwotnej żeby ostatecznie upaść na ziemię pod kątem 180 stopni. Przynajmniej ja tak to widzę.
em96 / 151.82.101.* / 2011-01-16 23:44
Nie próbujcie odwracać uwagi od rzeczy istotnych.
Mnie nie interesuje co się działo z samolotem po uderzeniu w drzewo, bo to było już następstwem zdarzeń decydujących o losie samolotu.
Mnie interesuje dlaczego był tak nisko, że uderzył i co się stało wcześniej, że zboczył z właściwej ścieżki podejścia - nie lądowania. O lądowaniu nie było mowy. To była próba podejścia i ocenienia sytuacji przed ewentualnym lądowaniem, w np. drugim podejściu, co jednoznacznie wynika z komend dowódcy.
Więc proszę nie siać dezinformacji...
ździcho / 213.146.58.* / 2011-01-17 12:17

Nie próbujcie odwracać uwagi od rzeczy istotnych.

A kto próbuje to robić? Jeden pyta (m-53), jak to mogło być, bo to mu dziwne, a drugi (ździcho) prostuje go, że samolot nie mógł sunąć po ziemi tym samym skrzydłem, którym wcześniej zahaczył o drzewo (i bez znaczenia jest to, czy to prawe, czy to lewe), bo to urąga prawom fizyki. Gdyby ktoś celowo zamierzał odwracać uwagę, czyniłby to w bardziej wyrafinowany sposób - celem jest przecież ODWRÓCENIE (tryb dokonany), a nie ODWRACANIE uwagi. Takim procederem zajmują się wyspecjalizowane ku temu komórki, a nie zwykłe ludziska takie jak ździcho, bo oni nie mają żadnego celu.
Mnie nie interesuje co się działo z samolotem po uderzeniu w drzewo

Tak, ale ja odpowiadałem m-53, ZANIM jeszcze pojawił się Twój wpis.
Więc proszę nie siać dezinformacji...

Powtarzam: Tym zajmują się wyspecjalizowane komórki (wojskowe, polityczne, marketingowe itp.) Ja nie mam najmniejszego zamiaru. Jako księgowy - gryzipiórek nie jestem kompetentny w preparowaniu dezinformacji.
em96 / 151.82.101.* / 2011-01-16 23:24
"...Czy załoga Tu-154 M mogła zejść poniżej pułapu decyzji ustalonej na 100 metrów? - Rosjanie zdają się ukrywać fakt, że wyklucza to instrukcja obsługi autopilota (system zarządzania lotem - Flight Managing System typu Universal Avionics UNS-1D) - twierdzą piloci, z którymi rozmawiał "Nasz Dziennik". Załoga ustawia (co znajduje odzwierciedlenie w stenogramie) tzw. wysokość docelową na 100 metrów. Poniżej tej wysokości autopilot nie zejdzie - zauważają specjaliści. Ze stenogramu nie wynika, jakie funkcje miał ustawione autopilot. Instrukcja obsługi samolotu Tu-154M zakłada, że po uzyskaniu wysokości docelowej kapitan ma 3,5 s na podjęcie decyzji o ewentualnym lądowaniu. Przy czym może się na to zdecydować jedynie po tzw. zobaczeniu ziemi. - Jeżeli to nastąpi, przechodzi się na sterowanie ręczne. Jeśli zaś nie, należy wcisnąć przycisk "odejście", co spowoduje zadanie przez autopilota startowego (maksymalnego) obrotu silników i wzniesienie na wysokość 500 metrów. Nie nastąpiło wyłączenie autopilota, a więc "chęć" lądowania można wykluczyć - twierdzą nasi rozmówcy.
Tezy, jakoby do katastrofy przyczyniła się brawura i nierozeznanie sytuacji, są nieuzasadnione. O tym, że załoga tupolewa brała pod uwagę jedynie bezpieczne i przepisowe lądowanie, świadczy komenda kapitana Arkadiusza Protasiuka: "Podchodzimy do lądowania. W przypadku nieudanego podejścia odchodzimy w automacie" (10:32:55,8). Kapitan po raz kolejny zaznacza, że w razie nieudanego podejścia odejdą w automacie. Nie mówi zaś: "W razie nieudanego podejścia kontynuujemy w automacie na bliższą i szukamy APM-ów", co jest warunkiem prawdziwości wersji oficjalnej - podkreślają eksperci. Dodatkowo już wcześniej, bo o godz. 10:17:40, dowódca mówił: "Nieciekawie, wyszła mgła, nie wiadomo, czy wylądujemy", co świadczy o tym, że załoga wykluczała lądowanie w ryzykownych warunkach. Pilot sprawdza ilość paliwa, rozważając możliwość lądowania na lotnisku zapasowym. Padająca zaś o godz. 10:04:11 wypowiedź: "To makabra będzie, tam nic nie będzie widać", świadczy o prawidłowym zakwalifikowaniu przez pilotów podejścia jako trudnego. Przeczy to opinii rosyjskich ekspertów twierdzących, że ze względu na brak doświadczenia piloci w ogóle nie klasyfikowali podejścia jako trudnego..." cyt.
ździcho / 213.146.58.* / 2011-01-17 12:31
Ano właśnie:
10:04:11 "To będzie... makabra będzie. Nic nie będzie widać."
10:11:01 "Może nie będzie tragedii..."
10:17:40 "Nieciekawie, wyszła mgła, nie wiadomo czy wylądujemy."
10:24:49 "ogólnie rzecz biorąc, to p**** tutaj jest"
10:25:22 "Proszę o pozwolenie na dalsze zniżanie"
10:26:17 "Panie dyrektorze, wyszła mgła...
10:26:19 "w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść"
10:26:26 "Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zajście, ale prawdopodobnie nic
z tego nie będzie.
10:26:31 "Jak się okaże (niezr.), to co będziemy robili?
10:26:38 "Paliwa nam tak dużo nie wystarczy do tego (niezr.)
10:26:43 "No, to mamy problem..."
10:26:44 "Możemy pół godziny powisieć i odlecieć na zapasowe.
10:26:47 "Jakie zapasowe?
10:26:48 "Mińsk albo Witebsk."
10:30:32 "Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić"

Z powyższego wynika, że piloci wcale się do lądowania nie kwapią. Jednak dwie minuty później następuje RADYKALNA zmiana decyzji!

10:32:56 "Podchodzimy do lądowania".
Mimo wszystko. Dlaczego?
em96 / 151.82.101.* / 2011-01-16 23:27
"...Nastawy autopilota wynikające z wypowiedzi nawigatora:
- sterowanie automatyczne nawigacyjne - "trzymanie" kursu w płaszczyźnie poziomej, kurs na pas 259 stopni;
- sterowanie automatyczne wysokości - "trzymanie" ścieżki
w płaszczyźnie pionowej, kąt opadania 2 stopnie, zmienny;
- Way-Pointy na trasie (5 kolejnych co 2 km);
- wysokość docelowa 100 m - autopilot bardziej się nie zniża;
- automatyczne sterowanie obrotami silników przy zadanej prędkości względem powietrza TAS=280 km/h (autopilot utrzymuje prędkość w zakresie +/- 10 km/h, średni ciąg silnika na poziomie 28 proc. mocy startowej)..."
cyt.
em96 / 151.82.101.* / 2011-01-16 23:28
"...Dziwne zachowanie TAWS

Eksperci wskazują też na dziwne zachowanie systemu ostrzegawczego TAWS. O godzinie 10:39:57,1 pada komunikat, że samolot znajduje się na wysokości 400 metrów. Tymczasem zaledwie 3 sekundy później odzywa się TAWS z komunikatem "TERRAIN AHEAD" (ziemia przed tobą). To nieprawidłowy komunikat urządzenia, który może świadczyć o jego ewentualnym uszkodzeniu. Możliwości są cztery: albo nawigator "nie ustawił" TAWS (wcześniejsze zapisy ze stenogramu świadczą o tym, że TAWS został "ustawiony"), albo samolot znajdował się 250 metrów niżej, albo informacja o TAWS jest nieprawdziwa lub TAWS był niesprawny. Pięć sekund przed ustaniem zapisu TAWS nie kończy komendy. Piloci, z którymi rozmawiał "Nasz Dziennik", wskazują, że to nietypowa sytuacja, bo TAWS zawsze kończy komunikat, niezależnie od okoliczności.
Wiarygodność zapisu MAK podważa brak autoryzacji identyfikacji głosów i podpisu pod dokumentem jednego z reprezentantów strony polskiej - ppłk. Bartosza Stroińskiego, który był jedyną osobą identyfikującą głosy członków załogi. MAK nie podał danych i nazwy laboratorium, w którym nagranie zostało odtworzone i zbadane. Nie ma też danych odnośnie do stanu technicznego badanego rejestratora, stopnia uszkodzeń taśmy i jakości samego nagrania, co powinno być zawsze ujęte w raporcie z badania katastrofy..." cyt.
ździcho / 213.146.58.* / 2011-01-17 12:42
Na uwagę zasługuje fakt, że TAWS zaczyna szwankować dopiero na wysokości pon 400m. Wskazywałoby to na celowe zakłócanie jego działania, tym bardziej, że:
Pięć sekund przed ustaniem zapisu TAWS nie kończy komendy.

Ale czy jest możliwe zakłócanie aż tak precyzyjne? No chyba, że zdalnie doprowadzono do całkowitego jego "zdechnięcia" na 3 sekundy po komunikacie, że samolot znajduje się na wysokości 400, ale zostałoby to z pewnością zauważone i głośno skomentowane przez nawigatora, a czarne skrzynki zapisałyby to.
em96 / 151.82.101.* / 2011-01-16 23:29
"...Nierealna prędkość schodzenia

Zastanawiająca jest także podana w stenogramie, nierealna, prędkość schodzenia maszyny. Nie dość, że jej wartość jest ekstremalna, to jeszcze samolot po 7-sekundowym locie poziomym traci 20 metrów wysokości w 1 sekundę, podczas gdy nie powinien w tym czasie przekraczać 4-6 metrów. To nie jest możliwe, zwłaszcza biorąc pod uwagę ukształtowanie terenu - twierdzą piloci.
Nierzeczywisty jest także sam tor lotu, który wskazuje na tzw. sterowaną oscylację (cykliczna zmiana pewnej wielkości względem innej zmiennej, zwykle czasowej lub przestrzennej). Tymczasem autopilot miał zadany kąt zniżania 2 stopnie. Oscylacja nie jest możliwa, bo autopilot miał kontrolę nad samolotem, w przeciwnym wypadku nie wyrównałby na 7 sekundach. Ponadto tor lotu samolotu po odjęciu wpływu terenu przypomina podwójną parabolę. Większa parabola na wysokości decyzji przechodzi w mniejszą. W przypadku normalnej ścieżki zniżania i zdarzeń CFIT - Controlled Flight Into Terrain (sterowane zderzenie z ziemią, dosł. kontrolowany lot w teren), tor lotu to nachylona linia prosta lub prosta przechodząca w krzywą (w przypadku części CFIT), spadanie swobodne charakteryzuje się torem lotu w kształcie paraboli odwróconej - zaznaczają eksperci. Tor lotu, który przyjął Tu-154M przed katastrofą, wskazuje natomiast na dwie możliwości przebiegu zdarzeń: świadome zanurkowanie pilota w jar lub przeciągnięcie (spadanie z powodu prędkości poniżej minimalnej) z odzyskaniem zdolności do lotu przy ziemi. Taką parabolę mogła również spowodować lub indukować usterka układu sterowania i/lub silnika/silników. Układ hydrauliki Tu-154M jest bowiem powiązany niezwykle ściśle z pracą silników.
O awarii może świadczyć fakt, iż mimo że na radiowysokościomierzu została ustawiona wartość docelowa schodzenia na 100 m, po przekroczeniu tej granicy nie pojawił się standardowy sygnał dźwiękowy. A przynajmniej nie ma tego w stenogramie MAK..." cyt.
ździcho / 213.146.58.* / 2011-01-17 12:52

Taką
parabolę mogła również spowodować lub indukować usterka układu sterowania
i/lub silnika/silników. Układ hydrauliki Tu-154M jest bowiem powiązany
niezwykle ściśle z pracą silników.

O tym pisał niejaki Tadeusz Augustynowicz (jakoś tak), ale niestety posiałem gdzieś ten link - myślę, ze wiesz o kogo i o co chodzi. Moje zdanie: W Samarze pewnie parę razy opukano tę tutkę młotkiem po kadłubie, a potem przybito pieczątkę, że wszystko jest cacy. W rezultacie odebrano z Samary złom totalny na piękne oczy. MAK ma interes, żeby to ukryć, więc dlatego ZMAJSTROWAŁ (a nie SPORZĄDZIŁ) raport. Augustynowicz mówił coś później o uszkodzonych lotkach, o braku sterowności, o niemożności poderwania maszyny w ostatniej fazie lotu.
em96 / 151.82.101.* / 2011-01-16 23:30
"...Nawigator mówi dwie kwestie jednocześnie

Kolejny problem: ze stenogramu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) wynika, że nawigator Artur Ziętek mówi dwie kwestie jednocześnie. Chodzi o końcową fazę lotu, gdy o godz. 10:40:53,1 nawigator kończy mówić "50" (chodzi o wysokość, na której znajduje się obecnie maszyna), a już o 10:40:53,0 zaczyna mówić "40". Wynika z tego, że kiedy zaczął podawać kolejną wartość, był jeszcze w trakcie kończenia poprzedniej. Mówił dwie rzeczy naraz. To niemożliwe z technicznego punktu widzenia - zauważają piloci.
Lotnicy zwracają uwagę na jeszcze jeden fakt: oznaczenie "niezrozumiałość tekstu" i "niezidentyfikowanie autora wypowiedzi" pojawia się niemal zawsze w momencie, gdy mówić powinien kapitan Arkadiusz Protasiuk. Co dziwne, czytelne są zaś wszystkie wypowiedzi nawigatora, który - jak wynika z zapisów - musiał mówić niezwykle szybko, gdyż na każdą podawaną wartość wysokości ma jedynie około 0,5 sekundy. Choć mówi ekstremalnie szybko, jego wypowiedzi są zrozumiałe, w przeciwieństwie do najpewniej spokojnych wypowiedzi kapitana - podkreślają osoby analizujące stenogram..." cyt.
ździcho / 213.146.58.* / 2011-01-17 13:04
Zatem jesteśmy na razie w fazie podważenia wiarygodności stenogramu MAK. Tu musimy być konsekwentni - trzeba podważyć CAŁY bez wyjątku, odtąd nie ma co już powoływać się na POSZCZEGÓLNE jego fragmenty (ja dysponuję tylko tym ruskim) bo to ślepa uliczka. Proponuję zatem do dupy z tym ruskim, co Ty na to? Tylko, ze ja nie mam tego polskiego, masz go może?
Z innej beczki: Wkleję to tu, bo tam nie zaglądasz. Zatem poniżej:

2011-01-15 22:33:21 | 151.83.54.* | em96
Czas rozbicia polskiego samolotu celowo w pierwszej wersji opóźniono, by nie łączyć
faktu obecności ciężkiego transportowego samolotu, bezpośrednio przed jego
upadkiem.
Świadkowie twierdzili, że nasz samolot okrążył czterokrotnie lotnisko, myląc go
prawdopodobnie z tym krążącym IŁ-em. Coś, więc krążyło, skoro nie nasz, to co i po
co, nad tym bardzo rzadko używanym lotniskiem, jak podawali ruskie...
Tłumaczyli też ruskie, że była to obstawa do zabezpieczenia uroczystości, która w
efekcie nie wylądowała, ale czy miała wylądować, jeśli tam nie było żadnych środków
transportu do przewiezienia ich na miejsce...?
Kto był w wojsku powinien wiedzieć, że istnieją substancje maskujące używane na
polu walki, rozpylane dla np. ukrycia jakiegoś strategicznego manewru, czy osłony.
Niech się wypowiedzą specjaliści czy chemicy...
Rosyjski meteorolog pisał "...o dymach..." w swym raporcie, z którego potem
"zniknęły" kartki...
Wszystko powoli się składa w logiczną całość.


2011-01-16 18:57:55 | 77.254.247.* | ździcho do em96

Czas rozbicia polskiego samolotu celowo w pierwszej wersji opóźniono, by nie
łączyć
faktu obecności ciężkiego transportowego samolotu, bezpośrednio przed jego
upadkiem.

Załóżmy nawet , że celowo opóźniono czas kraksy z tych powodów, to przecież i
tak wiadomo że prawdziwy czas kraksy i tak wyjdzie na jaw. Sprawa tej
"niezgodności czasu" była dość głośna już w kwietniu, wątpię, by zamachowcowi
zależało na rozgłosie i zasiewwaniu watpliwości. To właśnie to majstrowanie
czasem zwraca uwagę na tego IŁa, a zamachowiec raczej wolałby tego uniknąć.
Coś, więc krążyło, skoro nie nasz, to co i po
co

Może po to, by zakłócać działanie TAWS na naszej tutce, no ale po co aż tak
spektakularnie znowu? Przecież takie numery można robić zdalnie z jakiegoś
dobrze ukrytego miejsca. Ten IŁ najprawdopodobniej może być odpowiedzialny za tę
mgłę (z ziemi jest trudniej "kontrolować" przemieszczanie się unoszącego się
oparu, łatwiej zapanować nad skierowaniem do miejsca przeznaczenia czegoś, co
się rozpyla z góry). Jedno jest pewne: Rosjanie NIE CHCIELI, by polska delegacja
wzięła udział w uroczystości. Można było spreparować mgłę oraz dać wyraźny
komunikat: "Nie zezwalam na lądowanie!" Gdyby jednak tak zrobili, to po
lądowaniu w Witebsku i powrocie do Polski Kaczyński podniósłby rumor, że Rosja
sabotowała uroczystość a Rosji to na cholerę by było? Łatwiej było rozpylić mgłę
i dać komunikat: "Nie ma warunków do lądowania" (tak też zrobili, a przy okazji
pozwoli usiąść JAKowi) licząc na to, że polscy piloci "spękają" przed tą mgłą i
SAMI Z WŁASNEJ WOLI odlecą do Witebska, spóźnią się na uroczystość i sprawa
załatwiona, rączki czyste, bo Polacy mogliby mieć wtedy pretensje wyłącznie do
siebie. Niestety ruscy się przeliczyli - Polacy mgły się nie chcieli
bać...Pozostaje jeszcze ten IŁ.
Tłumaczyli też ruskie, że była to obstawa do zabezpieczenia uroczystości

Wysłali go pewnie po to, by mogli tak właśnie powiedzieć: "Nu my żdali na was,
no ale wy sami widieli, że się nie dało lądować na Siewiernym, izwienitie!" Nikt
tedy nie mógłby zarzucić, że nikt na nich nie czekał.
tam nie było żadnych środków
transportu do przewiezienia ich na miejsce...?

A po co było je tam wysyłać, skoro Moskwa założyła na pewniaka, że Polacy odlecą
do Witebska? Wysłano IŁa, żeby tam sobie polatał pod pozorem gościnności. Ja to
tak widzę...

Wszystko powoli się składa w logiczną całość.

To co? Składamy?
kaczorek ma motorek / 2011-01-16 14:38 / Tysiącznik na forum
Bardzo daje do myślenia dlaczego takie media jak TVN ,POLSAT, WYBORCZA i co przykre również MONEY.PL nie podają do publicznej wiadomości co właściwie ma do powiedzenia już nie tylko opozycja.
pod tym linkiem jest pełny zapis:
Antoni Macierewicz o katastrofie smoleńskiej w klubie Hybrydy
youtube.com/watch?v=q89JeE6fpVY

youtube.com/watch?v=7f0lcWb5f5w&feature=related

youtube.com/watch?v=-CV_9pFuR-k&feature=related

youtube.com/watch?v=7NVPbYWkGc4&feature=related

youtube.com/watch?v=6sXl4k0YG9g&feature=related
oraz artykuł

Na piechotę, brnąc w błocie, doszliśmy do miejsca katastrofy
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101104&typ=po&id=po01.txt
Moim celem nie jest zniechęcić czytelników do nie czytania Money.pl ale wysłuchania jednych i drugich
odnalezienia prawdy i głębokiego zastanowienia się dlaczego głos już nie tylko opozycji w takich ośrodkach medialnych jak TVN ,POLSAT, WYBORCZA jeżeli się już pojawia to jest okrojony , z powycinanymi słowami z pośród zdań ,przedstawiany w tak sposób by był wykpiwany ,niewiarygodny.
Stara prawda mówi że jeżeli ktoś chce coś ukryć to oznacza że zamierza kłamać że ma coś na sumieniu
Dlatego proszę moderatora tej strony o nie usuwanie moich postów
poprzecie / 81.190.158.* / 2011-01-16 14:21
Dla dobrego samopoczucia popleczników Tuskolandu dodam:
nie twierdzę, że katastrofa również była ustawiona.
Mając w ręku niemal wszystkie środki masowego przekazu ustawiać można dosłownie wszystko.
Ludkowie lampiący się w TV łykają jak leci.
zyd sefardyjski / 46.113.200.* / 2011-01-16 22:23
Ten Pan z czerwonym nosem to kto ,to ponoc rzecznik prasowy rzadu RP to jest chyba nie mozliwe.Wczoraj podobny do niego w TVP mowil " Putin prezydent Rosji" caly swiat uwaza ze Prezydent to Miedwiediew teraz wiem jak swiat sie myli i bladzi.
1 2
na koniec starsze

Najnowsze wpisy