antyhejt
/ 89.69.73.* / 2015-05-28 18:49
W sieci pojawił mocny wpis dziewczyny, która postanowiła podzielić się swoimi doświadczeniami związanymi z byciem internetowym trollem na usługach banku. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że banki wynajmują agencje PR-owe, których zadaniem jest pilnowanie wpisów w internecie i odpowiednie ich lajkowanie lub komentowanie i hejtowanie jeśli zajdzie taka potrzeba.
Gra idzie nie o tysiące, nie nawet o miliony złotych. Gra idzie o miliardy złotych grabionych, lub zakontraktowanych już przez banki na najbliższe lata, przez które planują grabić swoich klientów. Słowo “grabić” nie jest pisane tu na wyrost. Grabież oznacza pobieranie od swoich klientów zawyżonych rat kredytowych naliczanych na podstawie zakazanych w Polsce prawem klauzul.
Powtórzmy, gdyż informacja ta w związku z prowadzoną na szeroką skalę kampanią dezinformacyjną, umyka szeregowemu obywatelowi: banki w umowach kredytowych ze swoimi klientami stosują zakazane prawem klauzule. Klauzula zakazana z mocy samego prawa nie obowiązuje klientów – tak jakby ją wygumkować z umowy. A jednak banki jej nie gumkują, bo sąd nie ma możliwości kształtowania treści umowy (może jedynie wskazać zakazany fragment, który klienta nie obowiązuje), a w Polsce nie ma takiej siły, żeby zmusiła bank do usunięcia z umowy wskazanej przez sąd zakazanej kalzuli.
Trudno się temu dziwić jeśli zważy się na to o czym mówił Minister Spraw Wewnętrznych – Państwo istnieje tylko teoretycznie. Nie ma mocy zmuszenia przestępcy do zaprzestania złodziejskiego procederu jeśli przestępca dysponuje odpowiednimi zasobami finansowymi i odpowiednimi środkami korumpowania urzędników, mediów jako beneficjentów reklamowego eldorado, oraz zwykłych obywateli. Tych ostatnich skorumpować jest stosunkowo najtrudniej, dlatego dla nich wynajmuje się internetowych trolli.