Wywiad z Piotrem Wiaderkiem, inwestorem giełdowym, wiodącym akcjonariuszem
Ponaru Wadowice i Relpolu, rozmawia Adam Roguski.
Wielu znanych biznesmenów ma swoją "legendę założycielską". Ktoś miał bar w rodzinnej miejscowości, ktoś montował urządzenia w garażu teścia, komuś ojciec podarował pierwszy milion. A od czego zaczął Piotr Wiaderek?
Od materacy. Na przełomie lat 80. i 90. byłem ze znajomymi nad polskim morzem, było wyjątkowo ciepło. Na plaży zauważyłem grupę Niemców, którzy mieli bardzo funkcjonalne, ale w tamtych czasach nieosiągalne u nas, przezroczyste materace i fotele wodne. Pamiętam, że kilka osób chciało je od nich odkupić za spore pieniądze, ale bez skutku.
Pomyślałem więc, że zorganizuję podobne dla siebie i znajomych. Pojechałem do Austrii, właśnie zniesiono wizy, i przywiozłem kilka sztuk na próbę. Bardzo szybko sprzedałem wszystkie - i to z dużym zyskiem. Zarobione pieniądze zainwestowałem. Uruchomiłem kilka stoisk w Łodzi i Warszawie i wkrótce sprzedawałem już po kilkaset materaców miesięcznie.
Inwestuje Pan na giełdzie, ale też podobno interesuje się działalnością deweloperską. Może Pan coś na ten temat powiedzieć?
Zajmuję się ciekawymi projektami na rynku nieruchomości, ale nie nazwałbym tego działalnością deweloperską.
Interesują mnie projekty w bardzo wczesnej fazie, które po znalezieniu na nie pomysłu, "wyposażeniu" w biznesplan, dokumentację i finansowanie stają się ciekawym, rentownym produktem.
Czy dużo Pan inwestuje w
akcje spółek giełdowych, nie licząc grupy skupionej wokół Ponaru Wadowice?
"Dużo" jest pojęciem względnym. Wszystko zależy od rodzaju inwestycji i dywersyfikacji ryzyka w związku z konkretną sytuacją na rynku. Największą uwagę poświęcam obecnie budowie oraz rozwojowi grupy Ponaru.
To może inaczej - jest Pan aktywnym graczem giełdowym?
Staram się po prostu wykorzystywać okazje inwestycyjne.
Kupuje Pan papiery w pierwszych ofertach publicznych?
Raczej nie. Nigdy nie interesował mnie day trading (kupowanie akcji i sprzedaż z zyskiem podczas jednej sesji - red.), a przy ofertach publicznych zyskowne skracanie pozycji często jest kwestią bardzo krótkiego czasu.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy koniunktura na giełdzie się pogorszyła. Jakie porady inwestycyjne miałby Pan dla drobnych akcjonariuszy?
W mediach jest mnóstwo opinii, dotyczących sytuacji na rynku. Osobiście nigdy nie byłem zwolennikiem tzw. dobrych rad, więc nie chcę ich udzielać. Sam staram się być konsekwentny i nie podejmować decyzji inwestycyjnych pod wpływem emocji, bo to zawsze generuje straty.
Jaki, Pana zdaniem, będzie stan naszej giełdy w tym roku?
Na rynku często słyszę opinie, że ten rok może być trudny. Uważam jednak, że spółki o dobrych fundamentach i perspektywach poradzą sobie i na pewno będzie kilka okazji do zyskownych inwestycji.
Kiedy zrodził się u Pana pomysł zainwestowania w spółkę giełdową? W jaki sposób doszło do tego, że wybrał Pan akurat Ponar, producenta hydrauliki przemysłowej?
Dlaczego Ponar? Dlatego, że rynek hydrauliki w Polsce nie był skonsolidowany, a jedynie zdominowany przez przedstawicieli dużych zachodnich koncernów. Dzisiaj Ponar wyrasta na lidera w segmencie hydrauliki przemysłowej i mam nadzieję - niedługo hydrauliki rolniczej, dzięki przejęciu Hydrotoru.
W 2006 roku postanowiłem na bazie Ponaru zbudować grupę przemysłową o przychodach rzędu kilkuset milionów złotych w ciągu dwóch lat. Pamiętam, że przez analityków w niektórych bankach moje plany traktowane były jako nierealne i czasem wzbudzały uśmiechy.
Upłynęło półtora roku i dziś widać, że miałem rację. Kilkaset milionów złotych przychodów w 2008 r. jest realne, konsolidując wyniki FAM-u, Relpolu i Hydrotoru. Sumując obroty tych trzech grup kapitałowych po trzech kwartałach 2007 roku otrzymujemy 288,4 mln zł. Uwzględniając przychody grupy Ponaru, to już 331,2 mln zł. Kupował Pan również duże pakiety akcji Relpolu i FAM-u. Na jakiej zasadzie wybiera Pan spółki do swojego portfela?
Uznałem, że Relpol i FAM są dobrymi fundamentalnie firmami, o bardzo dużym potencjale wzrostu sprzedaży i zysku.
Uważam, że szybki wzrost wyników w przemyśle jest możliwy wyłącznie dzięki przejęciom. Dlatego taką właśnie strategię przyjął Ponar.
Czy to Pan jest autorem tej strategii?
Myślę, że tak (śmiech). Przynajmniej tak mówią moi najbliżsi współpracownicy. Zawsze jestem otwarty na dyskusję i wysłuchanie różnych opinii. Sądzę, że wiele decyzji w grupie jest wypadkową właśnie takich "burz mózgów".
Czy na giełdzie są jeszcze spółki, które będzie Pan chciał przyłączyć do grupy Ponaru?
Jest kilka przedsiębiorstw, które moim zdaniem są ciekawe, ale za wcześnie o tym mówić. Na razie skupimy się na porządkowaniu struktury grupy, optymalizacji synergii między spółkami i wykorzystaniu potencjału, który posiadamy. Ponar Wadowice jak najszybciej musi stanąć na czele holdingu i konsolidować przepływy całej grupy. Sądzę, że do końca przyszłego roku da to wymierny efekt.
Próbował Pan kupić
akcje Zakładów Automatyki Polna od Zbigniewa Jakubasa?
Dla akcjonariuszy Ponaru, jak i dla mnie, liczy się działanie. Tylko z konkretnych działań prędzej czy później rodzą się zyski. Jeśli jest okazja, nie próbuję, tylko kupuję. Polna jest dobrą spółką i ma doświadczonego inwestora strategicznego - Zbigniewa Jakubasa.
Jakie branże jeszcze Pana interesują?
Każda branża jest dobra, jeśli gwarantuje wysoki zwrot z inwestycji.
Prezes Ponaru Arkadiusz Śnieżko powiedział, że grupa o przychodach pół miliarda złotych w 2008 roku to dopiero pierwszy etap budowy. O jak dużej grupie Pan marzy?
Właściwie nie jest to kwestią marzeń, lecz ciężkiej pracy i konsekwencji. Uważam, że potencjał grupy jest znacznie większy niż poziomy, o których Pan wspomina.
Moim celem jest konsekwentne wzmacnianie pozycji Ponaru, nie tylko jako grupy działającej w segmencie hydrauliki siłowej, ale także jako silnego holdingu przemysłowego. Każda z grup kapitałowych, wchodzących w jego skład, będzie dynamicznie rozwijana, także FAM, który dołączył do grupy Ponar niespełna miesiąc temu. Moim zdaniem, ma on ogromny potencjał rozwoju, który należy wykorzystać. Zawsze wysoko stawiam poprzeczkę sobie i współpracownikom. Może dlatego niedługo mile zaskoczymy naszych akcjonariuszy?
Kilka miesięcy temu pojawiła się informacja, że rozmawiał Pan z zarządem giełdy nowojorskiej w sprawie wprowadzenia do notowań spółki hydraulicznej, którą Ponar zamierza w styczniu kupić w USA. Na czym polega atrakcyjność rynku za oceanem?
Po pierwsze, jest on stabilny. Szczególnie dzisiaj, patrząc na wahania indeksów na warszawskim parkiecie, widać, jak duża jest różnica między rynkiem za oceanem a naszą giełdą. Poza tym cechuje go większa przewidywalność, prestiż, dostęp do kapitału.
Dlaczego zależy nam na przejęciu w Stanach Zjednoczonych? Uważam, że mając firmę za oceanem będziemy bardziej czytelni dla tamtego rynku.
Dziękuję za rozmowę.
fot. archiwum
Kim jest Piotr Wiaderek
Piotr Wiaderek, urodzony w 1969 roku, jest głównym akcjonariuszem i przewodniczącym rady nadzorczej Ponaru Wadowice. W spółce pojawił się w lipcu 2006 roku. Ukończył wydział ekonomiczno-socjologiczny Uniwersytetu Łódzkiego, był m.in. dyrektorem wykonawczym w firmie MAN Consulting oraz dyrektorem sprzedaży w Optimus CSO. Był również udziałowcem i prezesem kilku przedsiębiorstw niepublicznych. W 2005 roku w jednej z takich firm, Corniche
Group Investment, pojawił się jako udziałowiec Roman Karkosik. Dziś obaj biznesmeni niechętnie mówią o tej współpracy. P. Wiaderek figuruje na 168. miejscu naszego świątecznego
rankingu największych inwestorów na GPW, z majątkiem wycenianym na 103,3 mln zł.
Biznesmen rzadko udziela się na łamach prasy - to jego pierwszy duży wywiad.
do druku...
http://www.parkiet.com/news/art.jsp?idn=564079