mol*
/ 141.129.1.* / 2012-03-01 09:43
Czyżby to była promocja sprawiedliwego dostępu do wiedzy?
Jak pokazują nasi sejmowi decydenci w dalszym ciągu, a być może jeszcze bardziej, mamy do czynienia z cyfrowym podziałem na tych "co ich stać" i na tych co za to płacą czyli społeczeństwo - również ci biedni.
Tak z faktów, to współczynnik korzystania z Internetu w Ameryce Północnej wynosi niemal 80% a w Afryce 8%. w Afryce czy Azji nadal setki milionów osób nie maja dostępu do elektryczności i bieżącej wody.
Nawet w Polsce z cyfryzacją jesteśmy daleko za naszymi kolegami zza oceanu, baa, za naszymi kolegami z sejmu gdzie Wifi pewnie śmiga jak F1. Przecież posłowie nie bywają w miejscach gdzie tego internetu nie ma, więc nie wiedzą jak to jest bez sieci.
Zatem bez względu na to czy chcesz prowadzić firmę, uczyć czy edukować na temat zdrowia czy diety, nowoczesna technologia IT ma i będzie miała swoje ograniczenia.
W przypadku książek, gazet czy ulotek nie ma takich ograniczeń i zapewniają one sprawiedliwy i równy dostęp do wiedzy dla wszystkich, również dla najbiedniejszych. Wykorzystując papier do przekazywania informacji nie ma znaczenia czy urodziłeś się na Białostocczyźnie czy w stolicy. Wystarczy mała wiejska biblioteka w którą sejmowi decydenci zainwestowaliby trochę grosza zamiast kupować tablety za miliony.
Papier nie dyskryminuje ze względu na umiejętności, status społeczny czy ekonomiczny. Papier można poddać recyklingowi aż siedmiokrotnie ale trzeba chcieć udać się do pojemnika na papier albo wprowadzić w biurach system selektywnej zbiórki odpadów, w tym makulatury.