Twoja Trybuna
/ 83.243.33.* / 2008-06-09 20:29
Uczestnicy weekendowego spotkania w Japonii ministrów G-8 (USA, Wielka Brytania, Kanada, Francja, Włochy, Niemcy, Japonia i Rosja) oraz Chin, Indii i Korei Południowej, mimo że ostrzegli, iż wysoki koszt ropy wywoła światową recesję, nie byli w stanie zaproponować konkretnych rozwiązań. Co gorzej, część z nich nie wyraziła ochoty pozytywnej reakcji na własne apele. Chodzi o kraje, gdzie produkty naftowe są subsydiowane, co nie zmusza do ich oszczędzania. Są to m.in. Chiny, których przedstawiciel tłumaczył, że redukcja subsydiów wywoła perturbacje gospodarcze i polityczne. W Indonezji subsydiowanie przerwano, ale wprowadzono w życie system pomocy finansowej dla osób najbardziej dotkniętych drożyzną paliw. W niedzielę premier Korei Południowej poinformował o podobnym pakiecie, z którego skorzysta 14 mln osób, tj. 35 proc. mieszkańców kraju. Międzynarodowa Agencja Energii ocenia, że w 2007 r. subsydia naftowe tylko w Chinach, Indiach i na Bliskim Wschodzie przekroczyły 55 mld dolarów.
Jeśli można zrozumieć taką politykę krajów rozwijających się, trudno pojąć tłumaczenia Samuela Bodmana, ministra energetyki Stanów Zjednoczonych, gdzie dzięki specjalnemu systemowi subsydiów paliwo jest ponad dwa razy tańsze niż w Polsce. Bodman odrzucił wezwania do interwencji państwa na rynku naftowym, argumentując, że obecna drożyzna jest wynikiem nie spekulacji, ale niedostatecznej podaży. Jest ona bowiem taka sama jak w 2005 r., tzn. 85 mln baryłek dziennie, a popyt znacznie wzrósł, głównie wskutek przyspieszonego rozwoju gospodarczego Chin i Indii. Bodman nic nie mówił o zmniejszeniu subsydiów u siebie, wzywając jednocześnie Chiny do takiego kroku.(...)