z Forbesa:
Osobą, która wypowiedziała trwający od lat układ na linii Krauze-politycy, był Jarosław Kaczyński. Szef PiS, robiąc swoją rewolucję, od biznesu trzymał się z daleka. Krauzego nie zauważał, dopóki ten, niwecząc przygotowywaną od pół roku operację pozbycia się Leppera, nie pokrzyżował PiS politycznego planu przejęcia klubu Samoobrony i spokojnego rządzenia do końca kadencji.(...)
Po ujawnieniu tych faktów inwestorzy musieli zacząć zwracać uwagę na tak z pozoru obojętne biznesowo informacje jak zatrzymanie Kaczmarka, bo następnym mogło być zatrzymanie Krauzego, a więc kolejna spektakularna przecena akcji. Tracili podwójnie, bo balansowanie Krauzego na styku biznesu i polityki od dłuższego czasu nie opłacało się spółkom, w które zainwestowali. Kredyt dla Petrolinvestu był wyjątkiem, zarówno w sprawie kontraktów infrastrukturalnych dla Polnordu, jak i dzierżawy LFO udało się Krauzemu załatwić tylko warunki wstępne, konieczne do ubiegania się o państwowe kontrakty. (...) Krauze popełnił ewidentny biznesowy błąd, nie traktując wpływów politycznych jak zwykłej inwestycji, która ma sens, pod warunkiem że przynosi zyski. Dopiero z perspektywy czasu widać, jak w porównaniu z nim przewidujący okazał się na przykład Jerzy Starak, który jeszcze za rządów Leszka Millera uchodził za człowieka z najbliższej świty premiera, a dwa lata temu skutecznie zniknął z salonów. I choć młode wilki z ministerstwa skarbu wykryły nieprawidłowości przy prywatyzacji Polpharmy, a następnie skierowały sprawę do prokuratury, to jemu włos nie spadł z głowy. Podobnie było z Janem Wejchertem, który po publikacji w raporcie z likwidacji WSI informacji o tym, że te służby miały udział w powstaniu koncernu ITI, zrezygnował z zasiadania w radzie nadzorczej TVN i wycofał się z zarządzania stacją, spędzając coraz więcej czasu w posiadłości na Lazurowym Wybrzeżu.
Dla Krauzego nieusunięcie się dwa lata temu z linii strzału jest dziś tym bardziej dotkliwe, że tymczasem upakował większość swoich aktywów na giełdzie, wrażliwej na złe informacje.