Oszołomowaty
/ 89.229.89.* / 2011-06-01 20:35
Z blogu Matki Kurki dla tych co jeszcze w POmatrixie:
"...Być może to moja naiwność, której pokłady, mimo wieku, tu i ówdzie mi zalegają. Być może brak zrozumienia dla tego co się obecnie dzieje, chociaż taki powód z racji miłości własnej raczej wykluczam. A może w końcu tradycyjna gra pozorów, taka polityka w której na siłę doszukuję się przełomu. Nie wiem, zaryzykuję w ciemno, że coś się jednak zmienia. Trudno mi to zdefiniować, jakoś racjonalnie poukładać, ponieważ wyczuwam zmianę niczym Tusk – po oczach. Nasz czterodniowy premier z przerwą na trzydniowy weekend był łaskaw popisać się marną sztuczką z oczami. Coś tam, coś tam, jak posłanka Kruk po imieninach, opowiadał, że Drzewiecki nie mógł wciągać proszku, a PO brać kredytu od mafii, ponieważ to widać po oczach Kaczyńskiego i Kamińskiego. Oto jeden z tych objawów, jakie pozwalają mi zauważyć przełom, tym bardziej pozwalają, że objawów jest więcej. Widzę po oczach Tuska, że Kamiński i Kaczyńskie nie tylko w tej sprawie mają rację i jeśli już z oczu czytamy werdykty prokuratorskie, no to tak przećpanych oczek, jak ślepia Drzewieckiego trudno po sejmie wszystkich kadencji szukać. Po oczach Tuska widzę, że coś się dzieje, Tusk się gubi na prostych pytaniach o motyw przewodni prezydencji, w ramach tego bełkocze o guzikach na bluzeczce pani redaktor, a bełkocze tak, że i w Szkle Kontaktowym już nie wypada nie pokazać. Kaczyński z kolei wyluzowany jak nigdy, a przecież Smoleńsk wisi w powietrzu, dookoła sami egzegeci faszyzmu, lepsze towarzystwo odgrzewa stare kotlety „nienawiści, dzielącej Polaków”. Dziwi mnie to, dziwi mnie przepłoszony Tusk i spokojny jak taczanka na stepie Kaczyński. Przyczyn tych zachowań doszukiwałbym się w oczach, ale i poza oczami. Nie wyobrażam sobie, by niekorzystny dla PO raport smoleński z komisji Millera miał się opublikować w innym czasie niż maks do końca lipca, właściwie koniec czerwca jest najwłaściwszy. Tusk przed prezydencją miał sobie pozamiatać przedpole, ustawić budżet, opublikować raport, żeby już tylko o „polityce spójności” gadać, latać do Gdańska, puszczać bączki i pokazywać ludziki bez głów, tudzież Serbię i Mołdowę wprowadzać do UE. Tusk jako znany nygus, miał się zająć show europejskim i na tym tłuc kapitał polityczny. Ale coś się dzieje. Smoleńsk albo tak idzie po grudzie, że w ogóle zostanie wyrzucany poza październik, albo szykuje się jakiś wałek większego kalibru. No tak, ale to ostatnie kłóci się ze spokojem Kaczyńskiego, zatem wypada, że Smoleńsk jest katastrofą, której już się nie da załatwić jedną brzozą i lotem nad Gruzją. Budżetu jakoś nie widać, cisza nad budżetem, silniki się nie grzeją, ani ofensywy, ani 500 dni spokoju. Stadiony, drogi, koleje się sypią. Internet i „kibole” wbrew sondażom na telefon, okazały się taką błazenadą, że aż w desperacji za wskazane przez PiS maczety i noże, będzie Tusk kastrował. Numer, przygotowany dość misternie, żeby wciągnąć Kaczyńskiego w pałacową intrygę, wciskając go między młotka i tłuka, czyli Komorowskiego z Wałęsą, zakończył się małostkowością, ale Wałęsy, czego ja akurat tak nie nazywam i Wałęsie przyklasnąłem nawet, jednak w odbiorze medialnym wpadka totalna. Co więcej obecni na spotkaniu z Obamą twierdzą, że jedynym szefem partii, który wypowiedział sensowne polityczne słowa był Kaczyński i bynajmniej nie sympatycy tak twierdzą, ale Bujak na przykład. Łacha drze się raczej z Napieralskiego, a trzeba powiedzieć, że smutny to obrazek, cały ten Napieralski, Kaczyński go bronił i to chyba wskazuje na jeszcze jedne punkt programu...."