Pomiędzy bliźniakami a Marcinkiewiczem prawdopodobnie nasila się konflinkt, w którego podwalinach leży realna władza. Sądzę, iż Marcinkiewicz ma ambicję, która nie pozwala mu być wyłącznie marionetką Kaczyńskich. On chce zapisać się na kartach historii i to pozytywnie. Jest niewątpliwie specem od wizerunku i relacji z ludźmi (przypuszczam, że to głównie kwestia talentu). A więc pan premier chce dobrze dla gospodarki, zdaje sobie sprawę (widać lobbing kadry naukowej nie działa na niego specjalnie), że trzeba zmniejszać wydatki budżetu (tak wiem co pis z tymże wyczynia, lecz pis to bardziej Kaczyńscy niż Marcinkiewicz), nie chce też popełnić samobujstwa finansowego jakim była by utrata Gilowskiej, wobec czego stara się jak może walczyć o Jej idee. Myślę, że słusznie. Dla jasności: nie jestem zwolennikiem pisu, jestem zwolennikiem dobrobytu, a ten wymaga wyrzeczeń wszystkich bez wyjątku. I naukowcy nie są w tej kwestii dla mnie żadnymi świętymi krowami (z kadrą naukową mam notabene conieco do czynienia).