Panpiotr
/ 185.26.182.* / 2015-06-02 08:02
Mam rodzinę 2 + 2. Nasz dochód to ok. 4tys./m-ąc. Żona pracuje na pół etatu ( ze względu na chorobę syna ) i ma z tego ok. 800zł/m-ąc. Ja zarabiam 3200zł, ale pracując na dwóch etatach, inaczej ciężko byłoby powiązać koniec z końcem. Nasze wydatki to: kredyt hipoteczny + czynsz - 900zł, przedszkole córki + obiady syna w szkole - 300zł, prąd + gaz - 150zł, internet + telefony - 90zł, leki dla syna - 300zł/m-ąc, moje dojazdy do pracy - 300zł, kredyt na samochód ( muszę dojeżdżać do pracy, innej komunikacji brak ) - 200zł. Razem wychodzi ok. 2300zł stałych wydatków. Zostaje 1700zł czyli 425zł na cztery osoby, na jedzenie, ubranie, rozrywkę. Jak sie trafi choroba któregoś z domowników, albo jakiś inny niespodziewany wydatek to naprawdę jest ciężko. Oczywiście od państwa nie dostajemy nic, ponieważ za "dużo" zarabiamy. Państwo pomaga tylko tym którzy albo nie pracuję, albo naprawdę słabo zarabiają. Ja przez to, że pracuję na 2 etatach jestem olewany, bo przecież jakoś sobie radzę. Mój kolega w Niemczech na 2 dzieci dostaje 1600zł i tam nikt go nie pyta ile zarabia. Chcielibyśmy mieć jeszcze jedno dziecko, ale nas po prostu na to nie stać. Karta dużej rodziny - śmiech po prostu. Znam kilka rodzin z trójką dzieci o podobnych lub niższych dochodach i praktycznie nikt z tego nie korzysta, bo zniżki są do takich instytucji, które nie są człowiekowi niezbędne. Moim zdaniem wszystkie dzieci powinny być traktowane jednakowo. na każde dziecko powinna być określona liczba pieniędzy co m-ąc., jak to jest w normalnych, cywilizowanych krajach europejskich.