Upadek autorytetu
Kuroń i bezpieka (2006-09-02)
Jacek Kuroń z bezpieką miał kontakt bezpośredni od wczesnej młodości. Najpierw jako młody i gorliwy stalinowiec, kiedy brał udział w akcjach organizowanych przez UB, później zwalczany był jako trockistowski ekstremista, aby w charakterze opozycjonisty prowadzić z bezpieką negocjacje polityczne. Gdy skończył się PRL nie minął Kuroniowi sentyment do esbeków. Jako minister bronił ich przywilejów emerytalnych.
Czas Okrągłego Stołu i początku lat dziewięćdziesiątych, to okres w którym Jacek Kuroń święcił największe triumfy. Był absolutną gwiazdą, prezentował się jako największy przeciwnik sytemu totalitarnego, który w obronie „zwykłego człowieka” nastawiał karku, walczył i siedział przez lata w więzieniach.
„Swojak”?
W 1989 roku Kuroń został posłem, potem dwukrotnie ministrem, miał własną audycję telewizyjną, w której delirycznym głosem ludowego barda wyjaśniał telewidzom skomplikowaną rzeczywistość. Cały czas podkreślał, swój nieprzerwany kontakt z prostym człowiekiem. Nawet jego dżinsowy mundurek miał to uwypuklać. Gdy w połowie lat dziewięćdziesiątych startował w wyścigu o najwyższy urząd w państwie, przebrał się w eleganckie garnitury. Sesję zdjęciową przeprowadzał jednak pod śmietnikiem, tak aby nikt nie pomyślał, że Kuroń jest członkiem establishmentu. Nadal chciał być swojakiem z osiedla, który lubi się napić, pogadać o kobietach i polityce.
Ale Jacek Kuroń nie był fajnym chłopakiem z pod trzepaka czy śmietnika, był twardym politykiem, wychowanym przez ubeków w marksistowskiej szkole. Elementarz stalinowskiej szkoły politycznej zakładał walkę z wrogiem klasowym. Dlatego też nie powinny nikogo dziwić negocjacje polityczne z SB na temat ograniczenia roli opozycji politycznej.
Stalinowiec i kapuś
Tak w swojej książce „Wiara i wina” Kuroń wspomina wspólne
akcje z bezpieką na początku lat pięćdziesiątych. „Pamiętam taką noc. Wieczorem przyjechały do naszych domów samochody. Była to akcja przed podwyżką cen. Zawieziono nas do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa, do Pałacu Mostowskich, gdzie zamknięci segregowaliśmy nowe cenniki, a szef UB odprowadzał nas do toalety. Zdumiewający brak zaufania do wszystkich i do każdego. Następnej nocy cały aparat poszedł w kolejki, które się ustawiły - jak zwykle nad ranem – mimo podwyżki. Pisaliśmy sprawozdania o tym, co mówili ludzie, a mówili straszne rzeczy, bluzgali, klęli. Kazano nam pisać prawdę”.
Młody Kuroń oddany był idei stalinowskiej cały sercem i umysłem. Już w liceum był aktywistą Związku Walki Młodych, młodzieżówki PPR. Wkrótce potem został członkiem komisji szkolnej Komitetu Dzielnicowego PZPR. Nie ograniczał się do agitacji komunistycznej, przekonywał uczniów, by donosili na swoich rodziców. Co mówią w domu? Czy słuchają zagranicznych rozgłośni radiowych? Aby bronić się przed niebezpiecznym ludem, nosił przy sobie pistolet – jak napisał w swych pamiętnikach Strumph-Wojtkiewicz. A trzeba pamiętać,żewtamtymokresie za nielegalne posiadanie broni groziła kara do kary śmierci włącznie, a cywile posiadający broń nie będący w naczelnych organach państwa należeli do najbardziej zaufanych ludzi reżimu.
Twórca czerwonego harcerstwa
Wraz z wiekiem Kuroniowi nie przechodziło zainteresowanie tym, co robi młodzież. Wziął do ręki „Poemat pedagogiczny” autorstwa Makarenki i zgodnie z zawartymi tam bolszewickimi zaleceniami, stworzył czerwone harcerstwo. Powstały Hufce Walterowców.
Tylko z nazwy byli to harcerze, tak naprawdę Walterowcy byli sowieckimi pionierami. Była to, bez przesady, szkoła janczarów. Dzieci i młodzież zostali całkowicie odcięci od tradycji skautingu. Zastosowano zupełnie inną metodę wychowawczą, ośmieszano zasady etyczne służby harcerskiej oparte na służbie „Bogu, Ojczyźnie i Bliźnim”. Wprowadzono drużyny koedukacyjne. Młodzież obu płci nie tylko mieszkała we wspólnych namiotach, ale miała nawet wspólne szczoteczki do zębów. Uczono, czym jest prawdziwy komunizm. Na obozy Walterowców jeździli między innymi Adam Michnik i Seweryn Blumsztajn, dzisiejsi redaktorzy „Gazety Wyborczej”. Kuroń był ich przełożonym.
Początek lat sześćdziesiątych przynosi lekką ewolucje poglądów Kuronia. Nadal był oczywiście zagorzałym marksistą, ale zaczynała go fascynować odmiana komunizmu proponowana przez Lwa Trockiego. Kuroń nawiązał przez Georga Dobbelera, wysłannika IV Międzynarodówki, kontakt z trockistami. W tamtym czasie z Jackiem Kuroniem współpracował między innymi Bernard Tejkowski, który później oprócz imienia, zmieni także poglądy. Oczywiście odejście z dogmatycznych pozycji leninowskich wzbudziło zainteresowanie właściwych organów.
List do partii
Najbliższym współpracownikiem Kuronia stał się w tym czasie Karol Modzelewski. Razem w 1965 roku podpisali list, który w normalnych okolicznościach nie powinien budzić żadnej sensacji. Dzisiaj, jak i wtedy, treści tam zawarte wydają się co najmniej niepoważne.
„List otwarty do Partii zawierał takie rzeczy, że gdyby je opowiedziano normalnemu robotnikowi czy rolnikowi, to ogarnąłby ich pusty śmiech. Była tam na przykład propozycja, żeby redukować armię, a magazyny z bronią instalować w zakładach pracy, żeby robotnicy, gdy pojawi się potrzeba bronienia ustroju państwa, mogli zawsze chwycić za broń”, mówił Jan Olszewski z wywiadzie-rzece „Prosto w oczy” Ewy Polak–Pałkiewicz. Trzydzieści lat temu został obrońcą Kuronia podczas procesu sądowego. Sąd skazał świeżo nawróconego trockistę na karę 3 lata wiezienia. „Dyktatura ciemniaków”, pod przywództwem I sekretarza Władysława Gomułki, skazując Kuronia na wyrok niewspółmierny do winy, zrobiła z niego męczennika i bohatera na skalę międzynarodową. Jeden z niewielu egzemplarzy jego listu trafił bowiem za granicę do Ligi Trockistowskiej.
Prokomunistyczny, usłużny opozycjonista
Kuroń wyszedł na wolność w maju 1967 roku. Będąc w opozycji do Gomułki, nadal jednak ostro komunizował. Przed marcem 68 wygłosił referat „O mesjanizmie klasy robotniczej”. Niedługo potem znowu trafił do więzienia, skazany na 3,5 roku. Wyszedł w 1971 roku.
Czas Komitetu Obrony Robotników jest dzisiaj przedstawiany jako najwspanialszy okres z życiorysie Kuronia. Czyżby? W jego publicystyce z tego okresu cały czas przewijał się wątek porozumienia z liberalna frakcją w PZPR. W 1976 roku Kuroń pisał, aby zrezygnować z postulatu suwerenności.
Były czasy, że bezpieka dbała o to, aby pozycja Jacka Kuronia rosła i nabierała znaczenia. „W mieszkaniu Kuronia np. było coś na kształt centrali informacyjnej dla prasy zagranicznej. (...) Jakimś dziwnym trafem telefon Kuronia działał bez usterek, nie było żadnych awarii, sadzę też, że odpowiedni funkcjonariusze pilnowali, aby nic się w jego bezcennej dla Kanii [I sekretarz KC PZPR w 1980 roku – przyp. red.] aparaturze nie zepsuło” – twierdził Edward Gierek w rozmowie z Januszem Rolickim w „Przerwanej dekadzie”.
Rola w „Solidarności”
Przed sierpniem 1980 roku Kuroń ostrzegał przed tworzeniem Wolnych Związków Zawodowych, które powstawały na Wybrzeżu. Był zwolennikiem rad robotniczych.
Na pierwszym zjeździe Solidarności zaproponował utworzenie rządu narodowego. W jego skład mieli wejść ludzie PZPR i Solidarności. Rząd ten musiałby na samym początku złożyć deklaracją lojalności wobec Moskwy. Nie może więc dziwić, że nie został wybrany do żadnych władz związku. Był jednak blisko kierownictwa – podobnie jak inni jemu podobni – został wpływowym doradcą.
13 grudnia 1981 roku został aresztowany. Wyszedł w lipcu 1984 roku. Nie oznacza to, że zaniechał swojej działalności. Jak ujawniono ostatnio, od 1985 roku Jacek Kuroń „prowadził z bezpieką rozmowy mające charakter negocjacji politycznych, pod przykryciem tak zwanych rozmów ostrzegawczych i przesłuchań”.
Potwierdza to Lech Wałęsa, mówiąc: „Prawda. Prowadził negocjacje, bo go osobiście go tego upoważniałem. Nie tylko zresztą Jacka Kuronia. Robiło to jeszcze innych dwadzieścia zaufanych osób. Za zadanie mieli prowadzić wszelkie możliwe rozmowy, także z SB”.
Odwzajemniona miłość
Taka postawa Kuronia powodowała, że przedstawiciele władzy darzyli opozycjonistę względami. Czesław Kiszczak wypowiadał się na przykład, że Kuroń „to był uczciwy człowiek”.
W czasach, gdy został ministrem pracy, zdecydowanie sprzeciwiał się rewizji wysokich emerytur przyznanych dygnitarzom i funkcjonariuszom służb PRL. „Rozliczeń nie będzie. Zresztą nie ma co rozliczać”, deklarował. Zdecydowanie sprzeciwiał się lustracji, ujawnianiu agentury. Robił wszystko, by do niej nie doszło.
Jacek Kuroń został pochowany w chwale i glorii bohatera. Jednak dokumenty IPN, wspomnienia i relacje pokazują zupełnie innego Jacka Kuronia.
Sebastian Pasławski