jt
/ 78.9.131.* / 2011-11-14 20:35
Jak twierdzisz że nie było afery hazardowej,i wszystko było legalne to współczuję.Czy naprawdę wierzysz że Chlebowski był tylko naiwniakiem?,że jest czysty jak łza?.Nadal twierdzę żeś ślepiec albo drań,który dobrze wie o co chodziło,a teraz rżnie głupa.Więc ktoś Ty:drań czy ślepiec?.Przytoczę przedruk z Rzeczpospolitej:
"(...)Afera hazardowa w swej istocie była bardzo podobna do afery Rywina. Pokazała, jak nadal światy biznesu i polityki niebezpiecznie na siebie wpływają, jak polityka bywa na usługach biznesu, i to biznesu dość podejrzanego. Istotą obu spraw były próby nieformalnego, łamiącego wszelkie standardy wpływania przez ów biznes na legislację.
Warto przypomnieć słowa obecnego ministra rządu Donalda Tuska, Bartosza Arłukowicza, wypowiedziane zaledwie rok temu: "Afera hazardowa była faktem. Czym, jeżeli nie aferą, jest proces wpływania na grupę polityków przez branżę hazardową i próby zmieniania prawa na prywatnych spotkaniach, a może nawet na cmentarzu". Minister Arłukowicz mówił w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej": "[Komisja śledcza] Pokazała całej Polsce, czym jest branża hazardowa, jak wpływała na polityków i jakie standardy reprezentowali Drzewiecki i Chlebowski, czyli bardzo ważni ludzie PO". A w podsumowaniu prac komisji pisał: "Zbigniew Chlebowski, jako szef Klubu PO i przewodniczący Komisji Finansów, był "narzędziem" do prowadzenia nielegalnego lobbingu na rzecz branży hazardowej".
Donald Tusk, inaczej niż Leszek Miller w przypadku afery Rywina, znakomicie się wybronił. Premier rządu PO – PSL z dnia na dzień usunął Chlebowskiego z funkcji szefa Klubu Parlamentarnego Platformy i zwolnił kilku ministrów ze swojego gabinetu – wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych, ministra sprawiedliwości i ministra sportu. Najpierw, mając świadomość, jak poważna była to sprawa, uderzył głośno na alarm, wyraził możliwie największe oburzenie i zapowiedział wyjaśnienie sprawy do końca. A potem zrobił wszystko, by sprawa nie została wyjaśniona. Zgodził się na powołanie komisji śledczej, ale ta została zdominowana przez polityków partii, której afera dotyczyła. Jej przewodniczący Mirosław Sekuła w otwarty sposób blokował jej prace i robił wszystko, by sprawę zaciemnić. A na sam koniec śledczego, który najwnikliwiej walczył o wyjaśnienie afery, pół roku przed wyborami premier wciągnął do rządu, oferując mu stanowisko ministra w swojej kancelarii. Donald Tusk okazał się arcymistrzem politycznego PR."