osądzimy was
/ 217.153.224.* / 2015-10-06 14:08
Diagnoza platformianego państwa jaka wyłania się z fragmentów właśnie opublikowanych taśm jest porażająca. Z ich treści można wywnioskować, że członkowie rządu i wysocy przedstawiciele władzy wiedzieli o przekrętach dokonywanych przez swoich bezpośrednich podwładnych, ale nie specjalnie na to reagowali. Niejednokrotnie starali się też pomagać w tuszowaniu ujawnionych nieprawidłowości, czy też odsuwać od siebie podejrzenia wszelkimi dostępnymi metodami. Degrengolada level HARD.
W jednej z opublikowanych rozmów Zbigniew Rynasiewicz (wiceminister infrastruktury) w ten sposób referował Patrycji Zielińskiej (prezes należącego do Skarbu Państwa Bumaru) dokonania swojego bezpośredniego podwładnego, tj. szefa Instytutu Transportu Drogowego:
"On sam sobie wypłacał [pieniądze] za projekty europejskie, sam ze sobą podpisywał umowy, 400 tys. sobie wziął. I najlepsze, że zapłacił w Warszawie ekspertom, którzy zrobili mu opinię, że tak naprawdę to mógł to sobie wziąć. Mógłby siedzieć, bo sam ze sobą podpisał te umowy, sam sobie zlecił, sam podpisał i sam wypłacił".
W innej nagranej rozmowie minister Skarbu w rządzie Tuska - Włodzimierz Karpiński - skarży się współtowarzyszom konwersacji (m.in. ministrowi transportu Sławomirowi Nowakowi i szefowi NIK Krzysztofowi Kwiatkowskiemu), że państwo polskie "utopiło" w LOT-cie 400 mln zł z uwagi na... ucieczkę przed "politycznym samobójstwem", jakim byłby upadek tego przewoźnika lotniczego. Karpiński stwierdził, że nie można dopuścić, by "nasze rządy były pod znakiem bankructwa narodowego przewoźnika" po czym dodał, że nie mają innego wyjścia i muszą to "dalej ciągnąć".
Ciekawie prezentuje się także stenogram rozmowy pomiędzy Tomaszem Tomczykiewiczem (wiceministrem gospodarki), Bartoszem Arłukowiczem (ministrem zdrowia) i Elżbietą Bieńkowską (wicepremier, minister infrastruktury). Rozmowa dotyczy kontroli NIK dotyczącej wykorzystania funduszy unijnych w służbie zdrowia. Bieńkowska stwierdziła, że posłuży się wynikami kontroli z 2011 r. i zrobi tak, "by wyszło dobrze":
"To znaczy wiadomo, że to nie jest prawda, ale co, kto będzie te pieniądze zwracał? Ja wiem, jak jest, kontrole robiliśmy po to, żeby wyszło, że jest dobrze. A jest źle, ale to są setki milionów złotych".
Jeszcze ciekawiej brzmi wątek załatwiania przez telefon dla nieustalonej dotąd osoby posady asystentki w Brukseli:
"Ty masz od 1 lipca pracę, ale kto ci mówi, żebyś ty chodziła do pracy. Masz etat, a nie to, że masz chodzić do roboty, bo wiesz, to jest różnica. Będziesz tam referentką do spraw różnych, no i tyle, nie będziesz się ruszać, będziesz leżeć..."
Powyższe dosadnie pokazuje stopień degrengolady platformerskiego państwa. Nowe taśmy to pełowska sitwa w pigułce.