bizz
/ 108.171.133.* / 2016-03-24 18:19
"Szef KNF uważa też, że nowe rozwiązanie powinno być adresowane tylko do tych kredytobiorców walutowych, którzy są w najtrudniejszej sytuacji, czyli np. ich kredyty cechuje wysoki wskaźnik LtV (stosunek wartości kredytu hipotecznego do wartości mieszkania) oraz DTI (wskaźnik kwoty zadłużenia w stosunku do dochodu)." - czyli wszystko jasne, a mianowicie problem - chciałoby się powiedzieć "jak zwykle" - jest postawiony na głowie. Ta wypowiedź oznacza, że chodzi po raz kolejny tylko i wyłącznie o ochronę interesów banków, czyli zdjęcie im z głowy problemu ryzyka kredytowego. Oczywiście miałoby się to odbyć kosztem "budżetu państwa", czyli wszystkich podatników. W tłumaczeniu na polski: "Najpierw wydoiliśmy setki tysięcy frajerów na grube miliardy dając im do podpisania umowy z nielegalnymi zapisami, a teraz przyszedł czas na strzyżenie w tym samym temacie kolejnych milionów - w tym ludzi, którzy nigdy nie wzięli żadnego kredytu". To jest dopiero "mistrzostwo świata"... w bezczelności. A przecież od samego początku tej afery "frakensztajnom" nie chodziło o ŻADNE dopłaty z budżetu państwa a tylko o wyegzekwowanie obowiązującego prawa w cywilizowanym (podobno) europejskim kraju - i tu się srodze zawiedli. Natomiast banksterzy w swej zachłanności właśnie próbują spowodować, że na całym tym przewale nie poniosą nawet normalnego ryzyka bankowego (które jest zawsze wkalkulowane w każdą działalność kredytową). I wiecie co? Na pewno im się to uda, bo nie uwierzę, żeby jakakolwiek władza w tym kraju kiedykolwiek zadarła z lobby bankowym. Dla mało kumatych wyjaśnię to inaczej, w formie przypowiastki: Wyobraź sobie, że sąsiad ukradł ci rower. Prosisz ojca, żeby poszedł do sąsiada i odzyskał rower. Ojciec wraca i mówi "roweru nie oddał, ale zabrał mi zegarek". I co dalej? Nic. Nic się nie stało, nie było sprawy... Dla jasności dodam, że nie mam kredytu we frankach (ani żadnego innego).