cyt
/ 88.156.24.* / 2015-04-21 13:10
O tym jak jaruzelski i jego banda z osłami wygrali [postkomunistyczna demokracja=rządy hien nad osłami]: "Okrągły Stół jest dla komunistów niezbędny. Stanowi ostatnią szansę przetrwania materialnego, a zatem i duchowego. Gospodarka kraju leży w ruinie i choć rzecznik komunistycznego rządu twierdzi, że rząd się wyżywi, to jednak zdecydowana większość komunistów znajduje się poza rządem. Dochodzi do tego, że już nie tylko robotnik z Huty Katowice, ale młody aparatczyk partyjny, milicjant i wojskowy, nie od razu dostaje klucze do mieszkania. Dla młodych ludzi zatem dołączenie do komunistów jest na tyle nieatrakcyjne, że przed "partią" zaczyna majaczyć widmo śmierci naturalnej. A przecież przesłanie duchowe bolszewików stanowi, że istnienie Partii jest warunkiem koniecznym do budowy ustroju powszechnej szczęśliwości - komunizmu. Dlatego w momencie zagrożenia bytu Partii prawdziwy komunista chwilowo rezygnuje z doktryny." * "W grze tej komuniści wygrali: majątek państwowy, wojsko, policję, banki, administrację a co najważniejsze, prawne zabezpieczenie nowego porządku dzięki zaklepanej wygranej w "wyborach" roku 1989. Opozycja wygrała posady. 35% Sejmu, cały Senat, trochę stanowisk ministerialnych i możliwość tworzenia nowych posad urzędniczych dla znajomych i pociotków. W okresie rządów Mazowieckiego biurokracja zwiększyła się o 20%. Więcej wygrać nie było można ponieważ komuniści zaprosili do stołu tylko konstruktywną opozycję, która nie odrzucała dotychczasowego systemu ale chciała go jedynie w duchu socjalizmu reformować. Opozycja ta poza możliwością siłową zmiany systemu wyrzekła się również możliwości prawnej, godząc się na mniejszość w parlamencie. Przyjęła natomiast należne jej od dawna posady [proszę panie premierze, ależ proszę panie ministrze] i odtrąbiła zwycięstwo Polski i Polaków z wielką pompą, dzięki teraz już "naszym" mass mediom. Wszyscy bowiem, którzy dotychczas byli "ich", teraz jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienili się w "naszych". A na dodatek nie można było ich usunąć, bo byli fachowcami. Tu anegdota. Rozmawiają Kiszczak i Michnik. Kiszczak: - Panie Adamie, jak nazwałby pan kogoś, kto 40 lat przepracował w jednym fachu? Michnik myśli, myśli: - Już mam, faa..., faa... - jąka się - fachowiec. I tak pozostało. Byli wreszcie przy okrągłym stole ludzie z podwójnymi zaproszeniami. Raz jako uznani opozycjoniści, dwa jako komunistyczni agenci. Ci doświadczyli radości podwójnej."