Nasze elity intelektualne.. Ktoś kiedyś skromnie stwierdził, że jedyne co potrafią to niekończące się ględzenie o prawach, tolerancji, czyli o kwestiach, gdzie subiektywne wartościowanie to jedyna metoda zajęcia konkretnego stanowiska, które służy do prowadzenia wojny ze środowiskami religijnej prawicy, która robi to samo, tylko inaczej. Środy, Michniki i inni to ten sam problem co Rydzyk i S-ka.
Tymczasem ludzie, którzy mają jakiekolwiek pojęcie o rozwoju społeczeństwa w sferze zarówno materialnej jak i kulturowej to margines, bo moralizować jest łatwiej i łatwiej jest to zrozumieć. Pierwszy moralizator III RP, Adam Michnik, sam kiedyś przyznał, że ekonomii nie rozumie ni w ząb. Z naszymi lewicowymi elitami intelektualnymi zawsze będziemy zaściankiem, takim rydzykowo-michnikowym zadupiem, gdzie wszyscy wsłuchują się w lewackie biadolenie kościołowo-postępowej bandy mędrków, której fundament egzystencji to wewnętrzny konflikt między katolikami a lewakami pokroju powyższego etyka i filozofa, który na pewno poradzi sobie w Brukseli, bo tam takich mędrków wzajemnie się wspierających jest na potęgę, a zanosi się, że będzie tych próżniaków jeszcze więcej.
Niechby się żarli między sobą, wygłaszali płomienne przemowy na jakiekolwiek tematy, od surowego prawa biblijnego po prawa do publicznego manifestowania swoich preferencji seksualnych, tylko niech sami utrzymują swoje biurokartayczne molochy i niech przestaną ludzi krępować swoją kościelno-lewacką ignorancją podstawowych praw ekonomii