Szeląg powiedział, że pojawiające się informacje o nowych materiałach audio-wideo każą przypuszczać, że istnieje ryzyko przedłużenia się czasu oczekiwania na opinię fonoskopijną z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Adama Sehna w Krakowie. Szef wojskowej prokuratury okręgowej dodał, że według biegłych, przekazane do Krakowa trzy próbki głosowe są tak nieczytelne, że trudno będzie jednoznacznie przypisać głos konkretnym osobom.
Ciężar odpowiedzialności za uczynienie farsy z najważniejszego śledztwa w powojennej historii Polski spada przede wszystkim na rząd Donalda Tuska, który bez żadnych oporów zgodził się na całkowite przekazanie śledztwa Rosjanom. Gdy dwa tygodnie temu w Rumunii rozbił się izraelski helikopter (z kilkoma żołnierzami, a nie prezydentem, najważniejszymi dowódcami i parlamentarzystami), premier Izraela natychmiast wysłał tam dwa samoloty z ekipą ratowniczą, specjalistami od katastrof i 60 komandosami. Oddział ten potrzebował kilkunastu godzin, by zabezpieczyć zarówno ciała ofiar, jak i sprzęt wojskowy; nie pozwolił przy tym Rumunom zabrać nawet kawałka rozbitej maszyny, której szczątki w ciągu kilku dni przewieziono do Tel Awiwu.
Kogo winić za ten stan rzeczy? Na pewno w mniejszym stopniu polską prokuraturę, która od początku śledztwa miała związane ręce i ograniczone do minimum możliwości działania. Prokuratorzy w Warszawie nie tylko nie mogą prowadzić dochodzenia na terenie Federacji Rosyjskiej, ale i nie otrzymują z Moskwy najważniejszych materiałów i dowodów w sprawie.