yayurek
/ 83.24.15.* / 2007-08-03 13:43
masz rację, lepiej korzystać z usług "doradcy" bankowego, który został specjalistą giełdowym po tygodniowym przeszkoleniu w zakresie technik psychologicznego podejścia do klienta i przekonania go, że inwestycja w fundusze jest właściwie inwestycją bez ryzyka. Mimo wszystko jednak warto coś wiedzieć i gwarantuję, że gdy nadejdą spadki rzędu 50 i więcej procent, wprawdzie nie sądzę, że teraz, ale wtedy gdy już nikt nie będzie zadawał pytań o bezpieczne inwetycje, wtedy będziesz widział/a oczami wyobrażni czarną dziurę (sam to przeżyłem) i żaden psychoteraputa-doradca nic tu nie pomoże, zwłaszcza, ze sięgnąłem po zalecenia "analityków" z roku 2000, przed samym krachem 90% - kupuj, potem w czasie krachu 75% - zaleceń trzymaj aż do czasu, gdy każdy z anlityków pozbył się akcji, zaczęli pisać sprzedawaj, gdy sami zaczęli kupować. Podany poniżej mały przykład, podaje jak można zarobić 30-40% przy ryzyku 5-10%, ale oczywiście "doradca" w funduszu wyjaśni, że u niego ryzyko nie istnieje, zaś zysk jest nieograniczony, tylko inwestycja ewentualnie dłuuugoteminowa, w przypadku high-tech z roku 2000 gdzieś 20 letnia, w przypadku NIKKEI jakaś 30 letnia, TAIWAN około 25 lat, KOSPI.... jezeli spojrzysz na wyniki światowych funduszy to zauważysz, ze te inwestujące w jednym kraju czy branży uzyskują nawet w najlepszych przypadkach po wielu latach, jakieś 17% rocznie, gdzie się podziały te 600% zyski z Tajlandii, czy Tajwanu... no właśnie. Teraz wymienię Ci tylko krajów o lepszych perspektywach wzrostowych od Polski - Brazylia, Korea, Pakistan, Rumunia - zastanów się czy zdecydowałbyś się na umieszczenie w jednym z tych krajów wszystklich swoich oszczędności - a własnie inwestując jedynie w Polsce właśnie tak robisz i ponosisz ogromne ryzyko