Spiderx
/ 87.207.97.* / 2007-05-18 00:13
Ludzie, nie dajcie się kolejny raz robić w mambudo!!! Zauważcie, kolejny raz jest problem i kolejny raz rząd polaryzuje społeczeństwo. MY - płacący składki (obowiązkowe) i ONI - ci źli lekarze co to na nich płacimy ciężką kasę a oni bezczelni jeszcze chcą podwyżek.
BŁAD!!!!!!!!!!!!! Pamiętajcie - NIE PŁACIMY KASY LEKARZOM!!!! Tak nam się wmawia!!!!!!!! Płacimy składkę do ZUS, która - po odcięci różnych "kosztów" rafia do NFZ, które to NFZ po naliczeniu rozmaitych kosztów i odcięciu swojej doli dopiero przyznaje limity na zabiegi. I DOPIERO TO CO ZOSTAJE TRAFIA DO PLACÓWEK MEDYCZNYCH.
Zrozumcie to wreszcie, cały system jest chory - najbardziej chory jest na górze!!! Ja nie twierdzę, że wśród lekarzy nie ma kanalii. Są, tak samo jak są wśród każdej grupy społecznej (a wśród polityków chyba najwięcej). Powiem tak, akurat znam kilku lekarzy. Dwukrotnie byłem świadkiem próby (dość nieudolnej zresztą) wręczenia lekarzom "łapówki". OBAJ NIE PRZYJELI!!! Więc jak mówię - w każdej grupie są tacy i tacy ludzie. Nie jednie „źli” lekarze wyciągający łape do pacjęta.
Natomiast u nas jak zwykle wszystko jest postawione na głowie. System dystrybucji środków na leczenie jest chory. Czy wiecie, że średni zarobek pracowników NFZ jest wyższy niż lekarzy??? Dodatkowo pracownicy NFZ rokrocznie otrzymują premie. Z czego???? Z nadwyżek, z wypracowanego zysku???? A gdzie te nadwyżki, skoro ciągle brak limitów na świadczenia medyczne??? System jest postawiony na głowie - dla dystrybutora środków kasa jest zawsze zapewniona - dla pacjenta już NIE!!! Pacjent dostanie - jak coś zostanie. To trochę tak, jakby był ustawowy obowiązek posiadania konta osobistego dla każdego obywatela. Bank pobierałby tyle, ile akurat mu potrzeba, wypłacałby swoim pracownikom z Waszych środków premie i nagrody a jakby coś zostawało - to do Waszej dyspozycji :) Hehe - chcielibyście taki bank? A może szukalibyście najtańszego? Który zabiera najmniej? A ilu z Was by pomyślało - po cholerę mi taki drogi bank, sam sobie będę trzymał pieniądze i nimi zarządzał - koszty będą mniejsze? Tu mamy jeden bank. Bez możliwości wyboru. Bez możliwości kontroli kosztów, metod działania, skuteczności. Jedną wielką czarną skrzynkę do której wszyscy wrzucamy i cos tam wypada.
Zdaję sobie sprawę (Wy też powinniście) że rząd rozpoznał już problem. Koszty leczenia po 60 roku życia rosną. Po 70 są niebotyczne w stosunku do wcześniejszych wydatków - młody człowiek potrafi przepracować 5 lat i więcej bez dnia L4, bez 1 pigułki refundowanego leku. Tymczasem liczba emerytów rośnie (pierwszy wyż powojenny). Młodzi wyjeżdżają za granicę. Wydatki będą rosły, dopływy się skurczą. To ten sam system, co cudowny emerytalny system na bazie "umowy pokoleń". Działa świetnie kiedy społeczeństwo mnoży się jak króliki i jest wysoka zastępowalność pokoleń. My już od dawna nie mnożymy się ja króliki. ZUS przyznał już, że przy obecnym przyroście naturalnym systemowi emerytalnemu grozi załamanie. Pokolenie, które obecnie wypruwa sobie flaki pracując często po 10-12 godzin 6 lub 7 dni w tygodniu (byłoby coś takiego za znienawidzonej komuny w ogóle do pomyślenia???) już wie, że być może emeryturka będzie bardzo cienka. Albo nie będzie jej W OGÓLE. Pieniążków nie starcza nawet dla obecnych emerytów, budżet (czyli znów pracujący obywatele) dopłacają więc PODWÓJNIE. Bez gwarancji na otrzymanie godziwego świadczenia emerytalnego. Za niekiedy naprawdę ciężką pracę. System opieki zdrowotnej oparty jest na tym samym schemacie. Jak walnie emerytalny - posypie się i zdrowotny. Jestem przekonany, że przynajmniej jeden "fachowiec" w rządzie robił podobne analizy. I rząd zdaje już sobie sprawę jakie będą konsekwencje. Stąd nieudolne próby dorobienia ideologii do nadchodzącej dziury w budżecie na lecznictwo. Ale jak zwykle panowie posłowie chcą iść na łatwiznę i nie wzbudzać "społecznego niepokoju". Zamiast analizy i przemyślanej oraz skutecznej reformy służby zdrowia - ustawka ściągająca kasę z tych co jeszcze mają z czego zapłacić. Po najmniejszej linii oporu. Zapominają, że za kilka-kilkanaście lat sami będą tymi emerytami psioczącymi na system w długiej kolejce w przychodni.
Ten system (emerytalno-zdrowotny) NIE MA PRAWA DZIAŁAĆ PRZY OBECNYM PRZYROŚCIE NATURALNYM. Po prostu nie starcza już kasy a wydatki na dopłaty z budżetu będą stanowiły coraz większą część budżetu na kolejne lata. Obecnie przejadamy najlepszy okres na reformy. Jest wzrost, można przeprowadzić bolesne i potrzebne cięcia wydatków. Wzrost nie będzie trwał wiecznie - emerytów za to zaczyna przybywać. Tymczasem... młodemu pokoleniu proponuje się dobrowolne wpłaty na III filar (jakby dwóch już nie opłacało) strasząc brakiem pieniędzy na emerytury!!! Czy to jest normalny kraj??? Czy tu można normalnie planować swoją przyszłość??? Pomyślcie o tym.