Bernard+
/ 188.117.142.* / 2012-01-17 18:30
Z niepokojem obserwuję takie postawy w dyskusji o szkołach, w których wypowiadający się zapominają, że szkoły buduje się, organizuje i utrzymuje w celu kształcenia i wychowywania uczniów.
Jeżeli dzieci się nie rodzą i Polska ma ujemne saldo demograficzne to nie ma uczniów do uczenia, więc szkoły w liczbie ubiegłorocznej są dziś niepotrzebne. Tymczasem związkowców i urzędasów oświatowych głównie interesuje zachowanie dotychczasowej liczby zatrudnionych nauczycieli i urzędników, czyli domagają się od podatników, aby utrzymywano ich za podatki nawet wtedy, gdy już niema, komu tych podatków płacić. Rozumiem, że w wielu miejscowościach nawet bardzo okrojona szkoła musi funkcjonować nadal z klasami liczącymi po 15 uczniów, bo dojazd lub dowożenie dzieci do większej szkoły byłoby zbyt kosztowne lub za bardzo obciążałoby te dzieci czasowo gdyż musiałyby za wcześnie rano wstawać i za późno jak na wymagania zdrowotne swojego wieku byłyby odwożone do domu. Ale jakoś nie to jest głównym zmartwieniem protestujących przeciwko likwidacji tej czy innej szkoły, do której dzieci ani młodzież nie przyjdą, bo się nie urodziły!. Martwi mnie również to, że przy okazji nadmiaru nauczycieli nie redukuje się tych najsłabszych al tylko tych, których nie bronią związki lub dyrekcja albo lokalni członkowie władz. Nie zwolniono ze szkoły żony ważnego radnego wojewódzkiego, chociaż w opinii dyrektora i uczniów była najgorszym nauczycielem a zwolniono nauczyciela, który wychował przez 20 lat kilkudziesięciu laureatów przedmiotowych olimpiad wojewódzkich, bo zajmując się tylko uczniami nie uczestniczył w silnych klikach i koteriach szkolnych i powiatowych i jeszcze naraził się koledze radnemu nie zgadzając się z nim na zebraniu rady pedagogicznej. Nie ma merytorycznej oceny pracy nauczycieli a jeżeli jest to o redukcji nadliczbowych nauczycieli decydują niestety całkiem inne kryteria a potem niema, komu studiować na politechnikach i w Polsce niema żadnych produktów technicznych rodzimej konstrukcji nawet Czesi naród zaledwie 11 milionowy ma swoje Skody a my Polacy nawet samochodów dostawczych nie potrafimy produkować, sieciami elektrycznymi nie potrafimy rozprowadzać prądu i sprzedajemy je zagranicznym firmom, bo wszyscy niedouczeni maturzyści studiują marketing i zarządzanie albo podstawowe informacje o ochronie środowiska a potem się denerwują, że niema, czym zarządzać i są bezrobotni.