"Włosi kupili
akcje PZL Świdnik (ponad 87 proc. kapitału zakładowego) za 339 mln zł. To mniej niż wynosił do tej pory roczny przychód świdnickiej fabryki (jeszcze przed prywatyzacją mówiło się o 600 mln zł. jakie trzeba wyłożyć na kupno PZL). Pikanterii sprawie dodaje fakt, że przy decydowaniu się na włoskiego inwestora, bardziej liczyły się względy polityczne niż ekonomiczne. Nowy właściciel PZL Świdnik swoje urzędowanie rozpoczął od zamknięcia obiektów sportowych i zwolnienia 450 pracowników. Doszło do kuriozalnej sytuacji, że wypowiedzenia otrzymali pracownicy, którzy wyrazili chęć pozostania w zakładzie, a pracownicy, którzy chcieli dobrowolnie odejść za odprawą wynikającą ze stażu pracy pozostali. Inną, bardzo wątpliwą sprawą tej prywatyzacji była nieoczekiwana zmiana warunków sprzedaży akcji PZL Świdnik, która prawdopodobnie związana była z inną inwestycją Agusty w Rosji o czym – i co publicznie stwierdził minister Grad – strona polska nie miała żadnego pojęcia. Agusta Westland w porozumieniu z ministerstwem skarbu zrezygnowała z pakietu inwestycyjnego, który w pierwotnej wersji umowy był jednym z najważniejszych postulatów. Polska Agencja Rozwoju Przemysłu, która negocjowała ten pakiet swego czasu mówiła nawet o 2 mld zł. które włosi mieli wyłożyć na modernizację zakładu i rozwój nowych technologii. Rozszerzony miał być też zakres prac badawczo-rozwojowych dotyczących modernizacji starszych wersji śmigłowców, rozpoczęcia prac nad nowymi maszynami oraz ich serwisowania. Rezygnacja z tych planów to nic innego jak zamiana jedynego, polskiego producenta śmigłowców w niewielką montownię zachodnich maszyn. Prywatyzację PZL bada też Centralne Biuro Antykorupcyjne. Okazało się, że w radzie nadzorczej PZL Świdnik zasiada Wiesława Magdziak, ta sama Wiesława Magdziak, która jako członek Polskiej Agencji Rozwoju Przemysłu brała udział w negocjacjach z włoskim inwestorem (sic!)."