Nie wiem jakie inni mają doświadczenia z Raiffeisen ale wg mnie to najgorszy bank z jakim miałam przyjemność, a podobno przyjazny przedsiębiorcom.
Kiedy zakładałam firmę byłam zupełnie zielona w tym temacie, poza tym mało było do wyboru dobrych banków internetowych, więc za poradą "znajomego" skusiłam się na konto w Raiffeisenie. Wszystko było pięknie na początku. Opłata za prowadzenie niemała, ale wszystkie przelewy za darmo, wpłaty w banku za darmo, karty, obietnice kredytu obrotowego, obsługa ok, własny doradca, więc wraz z wspólnikiem (to ważne, bo spółka) byliśmy zadowoleni. Do czasu. Nie minęło kilka tygodni jak dochodziły różne opłaty. No cóż, taka polityka banków. Zmiany wprowadzano nie tylko w Raif. ale i innych bankach również aczkolwiek gdzie indziej nie były takie drastyczne. Po jakimś czasie dostałam kopertę z "gwizdkiem" i z informacją, że dla mojego bezpieczeństwa bank daje mi narzędzie do trzymania klucza do bankowości internetowej. Pomyślałam - dbają o mnie , i zgodnie z instrukcją przeniosłam klucz na token jednocześnie zamykając drogę powrotną tj. korzystania z klucza umieszczonego na dysku mojego komputera. Jakież było zdziwienie kiedy po kilkunastu dniach od aktywacji tokena otrzymałam pocztą informację o wysokości kaucji za token i opłatach za jego użytkowanie!!!! Opłata za prowadzenie konta wzrosła do 720 zł rocznie /60 zł/mc/, doliczając opłaty za wpłaty w banku zaczęło mnie to przerażać. Obroty nie były małe, więc koszty związane z prowadzeniem tegoż konta były wysokie. Mało tego. Stało się tak, że przypadkowo zablokowałam sobie dostęp do bankowości internetowej, co też wydało mi się trochę podejrzane, gdyż nie ma u mnie mowy o roztargnieniu, pomyleniu hasła, jakimś wciśniętym CapsLocku czy innej rzeczy. Tym bardziej, że po 3 nieudanych próbach blokuje się dostęp. Ale nic , uwierzyłam że to moja wina i grzecznie zadzwoniłam na infolinię w celu odblokowania dostępu. Odblokowanie oczywiście kosztowało, nie pamiętam już ile, na pewno ponad 50 zł. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że nie byłam jedyną osobą która zablokowała sobie dostęp w tym dniu i mogło to być spowodowane problemem technicznym serwisu, ale koszty problemu ponosimy oczywiście my - klienci, któżby inny. Nasze karty debetowe miały ważność aż 1 rok, więc bank wysyła -za opłatą oczywiście- nowe. Tylko że nam wysłali niewiadomo gdzie, do tej pory do nas nie doszły a opłaty pobrano z konta i żadnych reklamacji w tym temacie nie uwzględnili. Zaproponowano mi wysłanie duplikatów, ale odmówiłam, bo podejrzewam, że za darmo by tego nie zrobili, poza tym myślałam już o zamknięciu tego rachunku ze względów ekonomicznych. Nawiasem mówiąc to dobry interes kiedy wysyła się karty listem zwykłym, nieważne gdzie dojdą i czy w ogóle dojdą, ważne aby ściągnąć za nie kasę. I tak minął rok działalności i użytkowania rachunku. W związku ze zmianą siedziby firmy i potrzebą adaptacji nowego miejsca przypomniałam sobie obietnice preferencyjnego kredytu na podstawie obrotów, postanowiłam dać szansę "mojemu" bankowi. Udałam się więc z wszystkimi dokumentami do placówki... i oczywiście - odmowa. Niestety nasza firma nie spełnia warunków. Żaden kredyt nie wchodził w grę ani karta kredytowa. Nic. Żadnej pomocy na rozwój firmy, pomimo sporych obrotów na koncie. Dla porównania: niespełna m-c temu przy podobnych, a może nawet odrobinę gorszych obrotach ze względu na sytuację "pokryzysową" mój obecny bank sam zaproponował mi kredyt obrotowy na korzystnych warunkach i kwocie, o której wtedy nawet nie myślałam, tym bardziej teraz. A ten bank nie reklamuje się hasłem "przyjazny przedsiębiorcom". Ale wracając do Raiffeisena. Pomimo kolejnego rozczarowania i ogólnej niechęci nie mogłam zamknąć rachunku z uwagi na zobowiązania "urzędowe", więc musiałam udać się do placówki i poprosić o zmianę adresu korespondencyjnego. Podpisałam stosowne dokumenty i grzecznie czekałam na wyciąg w nowym lokalu. Zaczął się nowy miesiąc, minął 15-ty dzień i nic. Zadzwoniłam na infolinię, Pani potwierdziła zmianę adresu i zasugerowała spacer do placówki poczty i tam poszukanie wyciągu. Co też uczyniłam. I nic. Minął kolejny 15-ty następnego miesiąca i znów nic nie przyszło. Dzwonię znowu i znów to samo, wyciąg podobno wysłany na nowy adres. Pomyślałam sobie, że pojadę pod stary adres. I cóz tam zastałam?!!! Zobaczyłam mój aktualny wyciąg z konta wyjęty z koperty leżący na parapecie!!! Adres nie został zmieniony pomimo wizyty w banku i 2 telefonów, które miały potwierdzić zmianę. Ręce mi opadły! Mój stan konta był ogólnodostępny! I nie miałam pretensji do tych, co otworzyli kopertę, tylko do tych którzy ją tam wysłali! Udałam się wściekła do placówki banku i przedstawiłam swoje stanowisko, obiecali, że się tym zajmą, ale jakoś już w to nie wierzyłam, przecież wcześniej też tu składałam dyspozycję. Czułam się bezsilna. Postanowiłam wysłać fax do oddziału i do centrali banku z opisem całej sytuacji i mojego stanowiska. Kumulacja przyniosła efekt w postaci zmiany ad