Z danych o kredytach hipotecznych w Stanach Zjednoczonych widać.
W poprzednim tygodniu zaciągnięto ich najmniej od ponad 8 lat. Trzeba przy tym zauważyć, że to poziom wciąż dwa razy większy niż w pierwszej połowie lat 90. W ostatnich tygodniach zmalała też aktywność osób wykorzystujących spadek stóp procentowych i refinansujących kredyty.
Mimo trzech lat słabnącej koniunktury na rynku nieruchomości nie udało się też wciąż rozwiązać problemu nadmiernej liczby niesprzedanych domów. Na rynku wtórnym jest ich blisko 3,7 mln sztuk. To wciąż wyraźnie więcej od 5-letniej średniej, wynoszącej 3,4 mln, ale pierwszy raz od 4 lat mniej od 3-letniej przeciętnej. Jeśli jednak pod uwagę weźmiemy spadek aktywności kupujących domy na rynku wtórnym, to okaże się, że potrzeba 9,3 miesiąca, by w obecnej sytuacji sprzedać tyle domów. W ostatnich 5 latach średnio potrzeba było na upłynnienie zapasów 6,9 miesiąca, a licząc od początku 1999 r. – 5,8 miesiąca.
Gdy wczesną jesienią w Stanach Zjednoczonych koszt pieniądza wynosił 2 proc., na rynku międzybankowym za pożyczkę na 1 i 3 miesiące trzeba było zapłacić po około 4,5 proc. Teraz, gdy stopy procentowe zostały zmniejszone do 0,25 proc., 1-miesięczne stawki wynoszą 0,33 proc., a 3-miesięczne – 1,09 proc.
W wypadku tych drugich sytuacja nie jest więc jeszcze w pełni „normalna”, ale na pewno przy tak niskich kosztach pieniądza nie stanowi to problemu. Jak jednak widać, nie rozwiązało to kłopotów branży bankowej.Można więc zaryzykować tezę, że jesteśmy świadkami swoistej gry między inwestorami i politykami.
Jednym z głównych elementów sukcesu na rynku akcji jest kupno po atrakcyjnej cenie. Obecnie wskaźnik cena/zysk dla indeksu WIG znajduje się na poziomie poniżej 7, a wskaźnik cena/wartość księgowa w okolicach 1. To bardzo nisko. Wielu inwestorów widzi w tej sytuacji szansę na wejście na rynek. Pozytywnym sygnałem jest to, że został zahamowany odpływ środków z funduszy inwestycyjnych, a w styczniu obserwowaliśmy wręcz dodatnie (choć niewielkie) saldo wpłat i umorzeń do funduszy akcji. Poza tym OFE mają rekordowo niskie udziały akcji w portfelach. A przecież cały czas napływają do nich nowe środki, których część inwestują w
akcje. Spadek atrakcyjności obligacji również może skłonić część inwestorów do zakupu akcji.
Na rynku akcji możemy już zaobserwować pierwsze sygnały ożywienia. Od listopadowych dołków rynek chiński (indeks Shanghai B-Share) wzrósł już o niemal 70 proc., a rynek brazylijski (Bovespa) o 40 proc.
i nie wpisuj się pod moimi wklejkami "bo jesteś nadwornym klepaczem"
.