Cóż to za mądrości ekonomiczne, że inflacja w granicach 1,6-2% powoduje, że kraj się rozwija. Rozwój oparty na inflacji jest to coś najgorszego co może być. Gospodarka się rozwija jeśli jest w stanie wyprodukować więcej towarów i usług a do tego nastąpi rzecz najważniejsza - zwiększy się siła nabywcza obywateli by mogli oni kupić te towary i usługi. Dam prosty przykład. Z Polski w ostatnich latach wyjechało ok. 2 mln. ludzi. Załóżmy teoretycznie, że każdy dziennie spożywał 0,5 bochenka chleba i 2 bułki. Wynika z tego, że dziennie zapotrzebowanie na ten rodzaj wyrobów piekarniczych spadł o 1 mln. bochenków chleba i 4 mln. bułek czyli piekarnie zamiast się "rozwijać" to się "zwijają". Powodowanie inflacją cen chleba i bułek ich rozwoju a tym samym wzrostu gospodarczego nawet tylko tej wybranej gałęzi gospodarki jest czymś najgorszym co można zrobić. Inflacja w jednej dziedzinie pociąga za sobą inflację gdzie indziej. Przy takiej samej sile nabywczej społeczeństwa gospodarka wpada w zaklęty krąg. Tak więc rozwój to nie inflacja a zwiększanie produkcji i warunek drugi konieczny możliwość zbycia towarów czyli wzrost siły nabywczej obywateli.