ZOŚKA
/ 46.169.31.* / 2015-01-24 11:23
KREDYTOWA PUŁAPKA - GAZETA OBYWATELSKA W Polsce są setki tysięcy kredytobiorców hipotecznych walutowych, najwięcej jest rozliczanych we franku szwajcarskim. W mediach nazywa się ich „spekulantami” czy „frajerami”.
Szef Komitetu Nadzoru Finansowego (KNF) wziął ich w obronę w udzielonym prasie wywiadzie. Wyraził się mianowicie, że nie można traktować kredytu we frankach jako instrumentu spekulacyjnego. Kredytobiorcy traktowali ten kredyt jako polepszenie swojej zdolności kredytowej i możliwości obniżenia rat. To jest oczywiście prawda.
Oceńmy jednak postawę drugiej strony, czyli banków. Potraktowały one kredyty frankowe jako ewidentny „instrument spekulacyjny”.
Bankowa zmowa
A oto uzasadnienie do tej tezy:
Weźmy przykład kredytu frankowego. Okres spłaty 40 lat (480 rat). Dla uproszczenia, wyliczenia dotyczą kwoty głównej. Wariant A, wg autentycznego dokumentu z 08/2008: kredyt walutowy indeksowany do franka 655 tys. zł, kurs franka 1,90 zł czyli w sumie do oddania 344 tys. franków. Rata miesięczna: 344 tys. franków : 480 to 716 franków x 1,90=1360 zł.
I taką ratę płaci kredytobiorca, dopóki się kurs nie zmieni. A co się dzieje, gdy kurs zaczyna rosnąć do np. 2,75 zł. za jednego franka. Obliczmy: 716 franków x 2,75 zł = 1970 zł, czyli nasza rata złotowa wzrosła o 45%. A przy kursie 3,40 czyli takim jak dzisiaj to 716 franków x 3,40 zł = 2434 zł czyli więcej o 80% w stosunku do poziomu z dnia podpisania umowy.
Z analizy tabel kursów średnich NBP wynika, że w latach 2003-2013 kurs franka wzrósł z 3,0280 zł (31.12.2003) do 3,3816 zł (31.12.2013) czyli o ponad 10%. To nie tragedia. Jednak w latach 2007-2008 kurs franka spadał i zatrzymał się dopiero w sierpniu 2008 r. na poziomie 1,9596 zł. W tym właśnie okresie mocno spadającego franka, udzielono kredytów setkom tysięcy klientów.
Banki bardzo się starały, żeby jak najwięcej klientów, w jak najkrótszym czasie, podpisało umowy kredytowe. Robiły to często metodami, które można uznać za niezupełnie uczciwe.
Banki wykonały zadaną pracę bardzo dobrze, zasługując na sowite premie. Już 31.12.2008 r.
kurs franka skoczył do 2,8014 zł.
I zaczął się czas żniw, który trwa do dziś. Różnica kursowa „in plus” przypada wyłącznie bankom. To jest ewidentny zysk spekulacyjny
Teraz nie dają kredytu walutowego
Rozpatrzmy teraz Wariant B. Gdyby wymieniony wyżej kredyt w kwocie 655 tys. zł. wziąć dzisiaj (kurs 3,40 zł) to wychodzi 192 tys. franków; podzielmy to przez 480 rat i mamy ratę miesięczną 1360 zł, czyli taką samą jak przy kursie 1,90 zł. Można więc przypuszczać, że kurs waluty jest dla banków obojętny. Swoje zarobią zawsze.
Ale to jest bardzo mylne rozumowanie. Przy stabilnym kursie franka, banki zarobią tylko na marży i procencie.
Przy spadku kursu, nawet niewielkim, co jest wielce prawdopodobne, rata złotowa zaczyna się kurczyć. Jest to świetna wiadomość dla kredytobiorcy, a nienajlepsza dla banków. Co więc robią banki? Wstrzymują sprzedaż kredytów frankowych. Czy można teraz dostać kredyt frankowy? Nie można, bo to żaden interes dla banków. Według Jacka Furdy z Związku Banków Polskich – w 2013 roku, udział kredytów hipotecznych walutowych w ogólnej ilości takich kredytów – wyniósł 0,65%.
Banki doskonale wykorzystały sprzyjające okoliczności i setkom tysięcy klientów sprzedały swój produkt, wpędzając ich w prawdziwą pułapkę zadłużeniową.
Bierność nadzoru
Powstaje pytanie, jaką rolę odegrały instytucje państwa polskiego, odpowiedzialne za sferę bankową i ochronę praw obywatela i konsumenta. Komu sprzyjały? Najważniejszą instytucją w tym zakresie jest Komisja Nadzoru Finansowego. To tego urzędu bezczynność pozwoliła bankom „sprzedać” kredyty frankowe po cenie 1,90 zł. za franka setkom tysięcy klientów.
Kupowali te kredyty w dobrej wierze. Bez żadnych podtekstów spekulacyjnych. Wierzyli dobrej marce waluty szwajcarskiej, jej stabilności, wierzyli wreszcie bankom jako instytucjom zaufania publicznego i polskiemu nadzorowi finansowemu. Zawiedli się bardzo. Teraz oddają te franki po 3,40 zł. Banki doskonale wiedziały, że frank jest „w dołku” tylko przez chwilę, zagrały na pewniaka na jego zwyżkę i oczywiście wygrały. Przy biernej postawie nadzoru finansowego. Działania KNF, zmierzające do zastopowania kredytów frankowych, zaczęły się wtedy, gdy kurs franka był już w okolicach 3 zł. czyli wtedy, gdy kredyty te stały się dla banków nieopłacalne. Bankowcy i polski nadzór nie dali szans swoim klientom zagrać frankiem na jego zniżkę.
Dramat zadłużonych
KNF przyznała się do tych błędów, publikując w czerwcu 2013 r. raport o sytuacji za rok ubiegły w sektorze bankowym. Czytamy tam m.in., że blisko ćwierć miliona hipotecznych kredytobiorców ma bardzo napięty budżet domowy, że wskaźnik długu do dochodu jest na poziomie większym niż 50%. To oznacza, mówi dalej raport KNF, że takie osoby ponad połowę pensji muszą przeznaczać n