helmi
/ 80.53.43.* / 2006-03-02 09:07
O ile zgadzam się, że musimy znaleźć środki i metody (na Balcerowicza), by osłabic złotego, o tyle magia RYNKU na mnie nie działa. Ten RYNEK jest wyjątkowo nierychliwy. Już z 17. lat podlegamy regułom tzw. "wolnego rynku", a gospodarka jak kulała, tak kuleje. Komunistyczne Chiny przesiadły sie tymczasem z rowerów na samochody i latają w kosmos, a są, według najnowszych badań, najszczęśliwszym społeczeństwem na Ziemi. My zajmujemy ostatnie miejsce pod tym względem w Europie razem z Portugalią. Ale wracając do meritum; ja widziałem "wolny rynek" po raz ostatni we wspólnocie pierwotnej. Wtenczas to nie było "centralnego planowania", ale również nie było dopłat bezpośrednich, stref wolnocłowych, zwolnień i ulg podatkowych, ceł zaporowych, akcyz, limitów, kontraktacji, licencji, zezwoleń, zakazów itd. itp, które gospodarkę wolnorynkową czynią fikcją. Nie wiem dlaczego tak przyzwyczailiśmy się do określania gospodarki sterowanej, "wolnym rynkiem". Ten "wolny rynek" u nas jest rzeczywiście "wolny", a powiedziałbym nawet "niemrawy". Przyzwyczailiśmy sie do niego tak, jak komuniści do "ekonomii politycznej socjalizmu", podczas gdy część (duża) komunistycznego świata robi pieniądze i rozwija gospodarki i jest szczęśliwa nie wiadomo specjalnie dlaczego. Teraz, pewno zgodnie z regułami "wolnego rynku", chcemy zakazać handlu w niedzielę. Myślę, że ludzie będą szczęścliwi, bo (zgodnie z sondą onet.pl) około 75% społeczeństwa jest temu przeciwna, pewno szczęśliwa również będzie ta część zatrudnionych w wielkim handlu (ok. 10%), która pójdzie na bruk (a może w niedzielę do kościoła, nie wiem czy coś rzuci na tacę). Nasza demokracja jest bardzo podobna do "demokracji ludowej", nie liczą się ludzie, a wydumane autorytety i siła przewodnia - Kościół Katolicki. Tak wygląda nasz wolny rynek i demokracja.