Bielan: Nie było żadnych nacisków podczas lotu w 2008 roku
Twierdzenie, że prezydent Lech Kaczyński osobiście wywierał wpływ na pilotów podczas lotu do Azerbejdżanu jest absolutną nieprawdą - mówi rzecznik PiS Adam Bielan.
Gazeta Wyborcza wróciła dziś do sprawy lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Azerbejdżanu w 2008 roku. Powołując się na relację pilotów z akt postępowania w prokuraturze gazeta napisała, że prezydent wszedł do kabiny pilotów i zapytał: - Panowie, kto jest zwierzchnikiem sił zbrojnych?. Po odpowiedzi Pan, Panie prezydencie, miał dodać: - To proszę wykonać polecenie i lecieć do Tbilisi, nie czekając na wyjaśnienia.
- Byłem na pokładzie tego samolotu, który leciał do Tbilisi, do Azerbejdżanu; praktycznie przez cały czas byłem w saloniku z panem prezydentem. Twierdzenie, że to on osobiście wywierał wpływ na pilota jest absolutną nieprawdą - powiedział Bielan w radiowej Trójce.
- Prezydent cały czas spędzał ze swoimi gośćmi - na pokładzie, w saloniku było wtedy trzech prezydentów i premier. Praktycznie cały czas mu towarzyszyłem. Jeśli ktoś sugeruje, że prezydent wdzierał się do kokpitu, to jest to absolutna, wierutna bzdura - powiedział.
Wojskowa prokuratura - z postępowania której pochodzą materiały przywoływane przez gazetę odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie pilota, który wioząc prezydenta nie wylądował w stolicy Gruzji, Tbilisi.
W sierpniu 2008, kilka dni po wybuchu walk w Gruzji, prezydent Lech Kaczyński udawał się do tego kraju z prezydentami Litwy i Estonii oraz premierem Łotwy. Samolot poleciał przez Ukrainę do Azerbejdżanu, skąd delegacja udała się do stolicy Gruzji w kolumnie samochodów.
Po międzylądowaniu w Symferopolu na Ukrainie, gdzie na pokład wsiadł prezydent Ukrainy, Kaczyński chciał, by samolot nie leciał do Gandżi w Azerbejdżanie, lecz od razu do Tbilisi.
Ówczesny rzecznik Sił Powietrznych ppłk Wiesław Grzegorzewski, podkreślał, że Tu-154 z pułku specjalnego lecąc do Azerbejdżanu wykonywał lot według planu przedstawionego przez Kancelarię Prezydenta. - Nie było zgód dyplomatycznych na lot do Tbilisi, pilot nie miał wiedzy, kto kontroluje przestrzeń powietrzną Gruzji, kto zabezpiecza naziemne środki kontroli ruchu, w jakim stanie jest lotnisko. Po analizie sytuacji pilot podjął decyzję, by lecieć zgodnie z planem - wyjaśniał.