Córka rolników
/ 91.210.48.* / 2011-10-19 17:34
Obecnie przebywam w mieście, ponieważ studiuje. Mieszkam na wsi, moi rodzice są rolnikami.
Opłacalne są jedynie spore gospodarstwa. Nasze gospodarstwo ma niecałe 9 ha, jest ekologiczne. Plony wystarczają tylko na nasze zapotrzebowania (6 osób). Sprzedaży plonów nie jesteśmy w stanie prowadzić. Gdy warzywa jeszcze nie rosna lub gdy się skończą, trzeba je kupić. Musimy wybudować przydomową oczyszczalnię ścieków-wymóg konieczny. Zdecydowaliśmy się zrobić taką za 7 tysięcy z własną robocizną, czyli sami ja zbudujemy.
Przez nasze pole ma przebiegać droga. Nikt nam nie proponował ceny 20tys za hektar!
Podatki są płacone regularnie. Ubezpieczenie do KRUSu także.
Rodzice mnie nie utrzymują, bo nie byliby w stanie. Gdyby nie stypendium naukowe i socjalne nie miałabym możliwości studiowania.
Wielu z Was na pewno zna chociaż jedną osobę, dla której studia są abstrakcją-właśnie z powodu braku pieniędzy na wykształcenie.
Cały czas odkładam jakieś pieniądze, by kiedy przyjadę do domu na jeden weekend w miesiącu, móc zrobić jakieś większe zakupy czy też dołozyć się do rachunków.
Wiem, że w mieście też nie wszystkim żyje się dobrze. Ale takie jest życie.Trzeba sobie jakoś radzić.
Nie budujemy mieszkania. Dobrze byłoby wyremontować dom. Ale taki remont się odkłada, bo jak się zrobi jedną rzecz, to zaraz następną też.
Samochód w dzisiejszych czasach to wygoda. Wiecie, ze do niektórych wsi autobusy dojeżdżają dwa razy dziennie? Raz do miasta-odwieźć dzieci do szkoły i popołudniowy, który je przywozi? W wakacje nie ma jak się wyrwać bez samochodu.
Czy wiecie, że dzieci, małe dzieci!, są budzone o 5 rano, by o 6 mogły wyjść z domu i zdążyć na autobus o 7?
Moi rodzice odkąd pamiętam zawsze wstają o 5 rano. Nie brali żadnych chorobowych. I nie mogło być takiej sytuacji, że źle się czuje i nie pójdę. Co trzeba zrobić, to trzeba.
Nawet nie przychodzi mi do głowy, żebym objęła gospodarstwo.
Taka praca nie za takie pieniądze.