Arkadiusz
/ 212.244.189.* / 2006-01-17 08:21
No cóż Pan minister Gordiejew nie będzie miał innego wyjścia jak znieść zakaz importu polskiej żywności albo... narazić siebie i swego szefa cara wsiech Rosji - batiuszki Putina, na śmieszność. Nie może on przecież zamknąć granic dla żywności ze wszystkimi krajami ościennymi.
A póki co nasz eksport żywności do Rosji ma się dobrze..., zwłaszcza warzyw i owoców.
I wiem co mówię, sam chciałem pomóc "w tym temacie" litewskiemu pośrednikowi, który życzył sobie stałe dostawy ogórka kiszonego (drobiazg - TIR-a dziennie), bo w Rosji w ubiegłym roku "agórcy" plonowały na niespotykanie niskim poziomie, podobnie jak większość innych warzyw i owoców (susze i powodzie obniżyły katastrofalnie plony w Rosji); a przecież samogonka bez ogórka... Niestety w naszym województwie wszelkie rezerwy w tym względzie wyekspediował już do Rosji pośrednik z Finlandii... Nie udało mi się więc braciom słowianom za wschodniej granicy, "przyjaciołom Moskalom" pomóc. Reasumując, tak więc to nie nam powinno zależeć obecnie na zniesieniu zakazy importu polskiej żywności, a Rosjanom, ponieważ w tej chwili to oni muszą za choćby ww. polskie ogórki kiszone, płacić więcej niż wcześniej płacili, no bo przecież na nich musi jeszcze zarobić fiński, litwski, białoruski, łotewski i Bóg wie jaki jeszcze pośrednik... Białorusini narzekają tylko najbardziej na całą sytuację - ich rzeźnie mają bowiem zbyt małą wydajność, by "obsłużyć" wszystkie polskie wieprzki chcące zmienić polskie obywatelstwo...