effffffff
/ 193.41.230.* / 2012-12-04 11:53
OECD: Polskę czeka półwiecze stagnacji ze zagregowanym wzrostem PKB średnio 1,6 proc. rocznie.
Tekst stanowiący wielkie oskarżenie systemu III RP. I nie chodzi tu o artykuł z Gazety Polskiej, Naszego Dziennika czy przemówienie Jarosława Kaczyńskiego. To raport OECD: Looking to 2060: A Long Term Vision to Global Growth
Raport przewiduje, iż Polskę czeka półwiecze stagnacji ze zagregowanym wzrostem PKB średnio 1,6% rocznie. W wyniku tego dystans Polski do najbardziej rozwiniętych gospodarek świata nie tylko się nie zmniejszy, ale będzie nawet większy. Jednocześnie w połowie XXI wieku będziemy jednym z najstarszych społeczeństw świata a co za tym idzie skazanym na wegetację, z gospodarką przytłoczoną kosztem transferów niezbędnych dla utrzymania osób nieaktywnych zawodowo z przyczyn naturalnych.
Bardzo prawdopodobne, że historycy przyszłości ocenią lata w których żyjemy za czas narodowej katastrofy, zaprzepaszczenia szans na trwały rozwój i skazania Polski na gospodarczy i cywilizacyjny dryf. Decyzje wyborcze Polaków z początku XXI wieku będą uważane za równie trafne co decyzje zawarte w testamencie Krzywoustego czy decyzje szlachty wynoszącej Sasów na tron.
U czytelników przyzwyczajonych do wizerunku Polski jako zielonej wyspy powyższe słowa mogą wzbudzić ogromny dysonans poznawczy. No bo przecież mamy nieprzerwany wzrost gospodarczy, tyle się buduje, nawet demograficznie nie ma jakiejś tragedii (oscylujemy wokół zerowego przyrostu naturalnego). No więc byle tak trzymać dalej, byle zasadniczo nic się w Polsce nie zmieniało, a raz szybciej, raz nieco wolniej będziemy się bogacić i nadrabiać dystans do Zachodu. To podejście kierowcy, któremu migają wszystkie możliwe kontrolki na desce rozdzielczej, ale uważa że żądania aby zjechać do warsztatu to jakieś kwękolenie w końcu jak na razie samochód jedzie do przodu. Po co dolewać benzyny, oleju, po co robić przegląd do tej pory tego nie robiliśmy, a samochód jeździ. Nie róbmy tego dalej, to dalej będzie jeździł tak jak teraz.
Tymczasem ostatnie lata to tak naprawdę czas, w którym w wyniku splotu okoliczności mogliśmy mieć złudzenie, że jesteśmy krajem znacznie bogatszym niż jesteśmy w istocie. Co więcej są to okoliczności unikalne, które więcej się nie powtórzą.
Ot kilka przykładów z brzegu absorpcja pierwszej i wszystko wskazuje, że niepowtarzalnej transzy środków unijnych. Wyeksportowanie dwóch milionów młodej wykształconej siły roboczej, której więzi z krajem jeszcze nie osłabły i do transferów unijnych dodaje własne, prywatne. Przejściowy efekt dodatni docelowo katastrofalnej struktury demograficznej w wyniku tego że Polacy przestali się rozmnażać mamy teraz jeszcze stosunkowo nieliczne (przetrzebione przez wojnę i warunki życia w PRL) roczniki emerytalne i równie nieliczne roczniki w wieku przedprodukcyjnym a ogromną górę dwóch fal wyżu demograficznego w wieku produkcyjnym.
Za chwilę, gdy strefa Euro pogrąży się w recesji wyschną transfery oficjalne i prywatne i straci też zdolność absorbcji kolejnych bezrobotnych Polaków. Za chwilę pierwsza górka wyżu demograficznego przejdzie na emerytury, a w jej miejsce w wiek produkcyjny wejdą roczniki głębokiego niżu. Teraz oscylujemy wokół zerowego wzrostu demograficznego, gdy rozmnaża się wyż a wymiera niż co będzie gdy zacznie wymierać wyż a rodzić dzieci będzie niż, nie trudno przewidzieć.
Teraz, już, a właściwie to od kilku lat powinien być czas szaleńczego wręcz inwestowania w trwałe podstawy wzrostu, silnego wspierania rodziny, antycyklicznego zmniejszania zadłużenia. Co mamy tymczasem ano politykę dokładnie odwrotną. Bieżącego przejadania bezprecedensowych transferów, zadłużania, wyprzedawania majątku, dyskryminacji finansowej rodzin byle tylko jednocześnie obsłużyć dwa absolutne priorytety naszej władzy.
Pierwszym z owych priorytetów jest jak najlepsze zaspokojenie potrzeb wszelkich możliwych i niemożliwych, polskich i zagranicznych silnych grup interesu. Układy wyrosłe ze służb, oligarchowie, międzynarodowe koncerny, wreszcie obce państwa tak, one mają powody do zadowolenia z tej władzy.
Drugim z owych priorytetów jest podtrzymywanie iluzji dobrobytu, podsycanie bieżącej konsumpcji choćby właśnie kosztem przejadania rezerw i zaprzepaszczania szans. Liczy się tu i teraz jak to zupełnie otwarcie i bez żenady deklaruje polski premier.
Kiedy trzeba opędzić potrzeby grup interesu (zazwyczaj w swym charakterze wprost antyrozwojowych) i jednocześnie za wszelką cenę podtrzymać bieżącą konsumpcję to oczywiście na realizację interesu narodowego, na budowanie fundamentów trwałego wzrostu już nie wystarcza.
Jeżeli ktoś uważał, że to się da wszystko zrobić Że da się uszanować interesy wszystkich klik żerujących na Polsce, jednocześnie dalej radośnie grillować i wczasować w Egipcie i jeszcze jednocześnie stale się rozwijać i zmniejszać dystans do gospodarek rozwiniętych Jeżeli ktoś tak myślał to raport OECD odpowiada krótko: żadnych złudzeń.
Jeżeli czyjąś troską jest przede wszystkimi nie