tribe
/ 89.71.201.* / 2015-08-14 10:10
Do banku przychodzi klient i zawiera umowę kredytową w CHF. Jest to bank polski (ekhm, działający w Polsce), więc nie posiada CHF, tylko PLN. Musi skądś wziąć CHF, więc może je albo kupić, albo sam pożyczyć (np. od banku w Szwajcarii). Zauważono jednak, że klient potrzebuje tego kredytu w CHF, aby kupić nieruchomość w PLN. Po co więc pożyczać CHF, żeby potem przewalutować to na PLN, żeby potem przelać to na konto klienta/dewelopera? Wykorzystano więc mechanizm CIRS, czyli odwrotny swap walutowy. Bank nie pożyczył CHF od banku w Szwajcarii, ale umówił się z nim, że będzie mu płacił odsetki tak jakby to zrobił. Jednocześnie bank w Szwajcarii zobowiązany jest płacić naszemu bankowi (ekhm, bankowi działającemu w Polsce) odsetki, tak jakby ten pożyczył mu analogiczną kwotę w PLN. To prawda, że franków w banku nigdy nie było, ale klient zobowiązał się, że będzie płacił raty uzależnione od kursu CHF, więc bank (aby ograniczyć ryzyko walutowe) postanowił, że zobowiąże się do tego samego przed inną instytucją. Dotychczas, kiedy klient przynosił ratę (większą lub mniejszą) to bank odkrajał sobie z tego część kapitałową i prowizję, a resztę (większą lub mniejszą) przekazywał do banku w Szwajcarii i wszystko działało. Dla uproszczenia... wyobraź sobie, że w 2008 pożyczyłeś znajomemu 100.000 CHF, które sam pożyczyłeś z banku w Szwajcarii (czyli jakby nie patrzeć nie miałeś ich), a teraz wchodzi ustawa, że Twój znajomy (biedny frankowicz z trójką dzieci) nie może płacić takich wysokich rat, tylko będzie Ci je płacił tak, jakby kredyt był zaciągnięty w PLN. Widzisz teraz w jak głębokim bagnie wylądowałeś? Aby wszyscy byli zadowoleni trzeba by jednocześnie unieważnić umowy zagraniczne, które zawarły banki, ale wtedy Polska stała by się... powiedzmy lekko niewiarygodna na międzynarodowej arenie gospodarczej. Na zakończenie dodam tylko, że ta wypowiedź nie ma na celu brania strony banków ani frankowiczów, ale jest ścisłą odpowiedzią na Twoje pytanie skąd się wezmą straty.