Żyj teraz, zapłacisz później
W latach 20. Natychmiastowy kredyt pozwolił wielu Amerykanom prowadzić luksusowe i łatwe życie. Kupowano na raty duże familijne samochody, zaciągano hipoteczne pożyczki na zakup przestronnych, dobrze wyposażonych domów. Powszechność lekkiego traktowania życia wyrażał charleston- szaleńczo modny taniec dekady rozmiłowanej w zabawie.
Pożyjesz później, płać teraz
W 1629 roku ludzie boleśnie odczuli skutki załamania rynku. Ci, którzy mieli coś cennego do sprzedania- na przykład drogi samochód- sprzedawali wszystko na ulicach Nowego Jorku za bezcen. Niestety większość potencjalnych nabywców znajdowała się w niewiele lepszej sytuacji; pod presją bankierów nalegających na spłaty zaciągniętych długów, nie było im o wiele lżej.
W latach 20. Amerykanów opanowało szaleństwo wydawania pieniędzy. Kupowano wszystko i wszędzie- od towarów w sklepach po
akcje na giełdzie. Na wszystkie zakupy można było otrzymać bardzo tani i łatwo dostępny kredyt.
Pod koniec dekady stało się jasne, ze za wszystko trzeba będzie zapłacić straszną cenę. W połowie października 1929 roku ceny akcji spadły tak gwałtownie, że tysiące akcjonariuszy, których fortuny istniały tylko na papierze, zostało zmuszonych do wyprzedaży akcji. To z kolei wyzwoliło dalszą spiralę spadku cen akcji.
W dniu, który miał przejść do historii jako „czarny czwartek” nawał wyzbywania się akcji wstrząsnął podstawami amerykańskiego rynku papierów wartościowych. W czwartek 24 października rynek ogarnęła panika. Fortuny istniejące tylko na papierze znikały w czasie krótszym niż trwał wydruk telegrafu niosąc ich posiadaczom złe wieści. Na parkiecie giełdy trwała zażarta walka o sprzedanie wszystkiego, co się dało. Z powodu nie opisanego chaosu zarząd giełdy zamknął galerię obserwatoriów i gości.
Grupa największych bankowców i finansistów uzgodniła przekazanie środków w wysokości około 20- 30 mln. dolarów na zakup sporych pakietów akcji. Godzinę później przybył na parkiet wiceprezes giełdy. Zamówił 10 tys. Akcji za cenę wyższą od żądanej. W kilka minut wydał ponad 20 mln dolarów z pieniędzy bankowców. Ale efekt jego starań był krótkotrwały. Telegrafy nie radziły sobie z przekazaniem ogromnej liczby dokonywanych transakcji, przynosząc nadal przygnębiające wiadomości. To z kolei wyzwoliło następną szaleńczą rundę sprzedaży akcji. Obliczono ostatecznie, że w owym dniu sprzedano po stale spadających cenach 12 894 650 akcji. Średnia wielkość obrotów giełdowych z poprzedniego miesiąca wahała się wokół liczby 4 mln akcji.
Pod koniec tygodnia liczba sprzedanych akcji była bardzo wysoka, lecz we worek ceny akcji ponownie zaczęły spadać. Wtorek był dniem, w którym zniknęły zyski, które na papierze warte 14 miliardów dolarów. Goniec giełdowy zaproponował 1 dolara za pakiet akcji, który sześć dni wcześniej wart był 100 tys. dolarów.
Multimilioner giełdowy John D. Rockefeller stwierdził otwarcie, że on i jego rodzina kupują
akcje silnych firm. Na wieść o tym popularny artysta estrady Eddi Cantor, który ogłosił, że podczas krachu stracił wszystko – zauważył gorzko: „Kupuje bo go na to stać. Komu oprócz niego zostałyby jeszcze jakieś pieniądze?”.