Ten artykuł to jest czyste wciskanie ludziom w Polsce, że niezależnie od tego jak dużo potrafią i ile znają języków i jakie studia skończyli to powinni być wdzięczni za umowę śmieciową za najniższą krajową (jeśli tylko). Prawda jest taka, że wymagania pracodawców są zbyt wygórowane w stosunku do tego co proponują a jak nie chcesz się zgodzić na ich zasady to "nie umiesz nic". Ostatnio spotkałem się z oburzeniem pracodawcy, że nie może znaleźć ludzi "nadających się do pracy". Wymagania: absolwent prawa, biegle posługujący się językiem obcym (tak żeby mógł robić za tłumacza). Co w zamian: 200 zł na umowę zlecenie 8h pracy 5 razy w tygodniu a jeśli trzeba to więcej. Żaden normalny człowiek, dość inteligenty, po studiach nie da sobie wmówić że jest nic nie wart. I koło się zamyka. My na studiach pracujemy, uczymy się języków, zdobywamy doświadczenie po czym zderzamy się z pracodawcami dla których i tak jesteśmy nic nie warci. Większość zawodów jest takich, że da się ich wyuczyć a specjalistą się zostaje automatycznie po jakimś czasie pracy dla danej firmy. I to jest normalne również na zachodzie. Firmy w UK biorą pod uwagę, że zatrudniając absolwenta zatrudniają kogoś kto ma potencjał do tego że przez lata będzie się rozwijał w ich firmie. Przeciętny student ma wystarczające możliwości intelektualne do tego żeby się rozwijać, problem polega na tym, że często to się nie opłaca, bo na rynku pracy w Polsce nie czeka go nic dobrego oprócz śmiesznych pieniędzy, śmieciowej umowy i poniżania nakierowanego na to, żeby się nie wychylał i nie miał żadnych oczekiwań. Trudno jest w takiej sytuacji mieć szacunek do pracodawcy i motywację do pracy. Dlatego drodzy pracodawcy nie dziwcie się że nie chcemy być dla was specjalistami nie chcemy się angażować i wykazywać "umiejętnościami miękkimi".
[Ten komentarz został zgłoszony do usunięcia przez 1 osobę - Kazana410.]