Bernard
/ 83.30.138.* / 2006-09-01 12:28
Aby dyskutować o problemie płacy minimalnej trzeba znać realia i proporcje całego systemu w Polsce i w krajach sąsiednich, bo gospodarka to system naczyń połączonych, dlatego cytuję poniższą informację z dnia 2006-03-16 "Polska najdroższa"
Ostatnie badanie ujawniło, że w Polsce koszty pracy są dużo wyższe niż we wszystkich innych krajach naszego regionu. To zestawienie może szokować potencjalnych inwestorów. I uświadamia, dlaczego mamy wysokie bezrobocie.
Urząd statystyczny Unii Europejskiej Eurostat opublikował 7 marca br. dane dotyczące wybranych branż gospodarki UE. Zaskakujące są zwłaszcza dane dotyczące kosztów pracy w poszczególnych 25 krajach Unii. W każdej z kilku analizowanych branż koszty pracy w Polsce są zdecydowanie wyższe niż we wszystkich innych krajach naszego regionu. Przyjęło się uważać, że w polskim budownictwie pracuje wielu ludzi o najniższych kwalifikacjach, marnie wynagradzanych. Tymczasem według danych Eurostatu przeciętny koszt pracy w tym sektorze wynosił w Polsce w 2002 roku (za ten rok policzono dane) 12,5 tys. euro. Jest to wprawdzie tylko połowa przeciętnej dla całej UE, ale zarazem jest to sporo więcej niż w wyżej rozwiniętych krajach naszego regionu. W Czechach ten koszt wynosił 6,8 tys. euro, na Węgrzech 6 tys., na Słowacji 5,1 tys. A w kandydującej do UE Rumunii tylko 2,3 tys., Co więcej - koszty pracy w budownictwie były u nas wyższe niż w Portugalii (11,9 tys.) i bliskie tym w Hiszpanii. Te dość szokujące dane można tłumaczyć tym, że w polskim budownictwie mocna jest szara strefa. Być może do obliczania oficjalnych płac wchodzą wynagrodzenia wyższego personelu, a nie wchodzą marne wynagrodzenia osób pracujących na czarno. Ale to nie tłumaczy wszystkiego. Nie tłumaczy przede wszystkim tego, że podobne proporcje występują w przemyśle, gdzie szara strefa nie jest już tak rozległa. Np. w polskich zakładach tworzyw sztucznych koszt pracy wynosi 14 tys. euro, a w czeskich 8,1 tys., zaś w słowackich 6,5 tys. euro. Podobnie jest także w usługach. Zatrudnieni w polskich firmach doradztwa w zakresie prawa, zarządzania i księgowości kosztują niemal tyle, co pracujący w firmach portugalskich i dwa razy więcej niż ci z firm słowackich.
Koszty pracy w Polsce są podwyższane o ok. 80 proc. przez podatki i obowiązkowe składki. Pracownik zarabiający 1 tys. zł netto ("na rękę") kosztuje pracodawcę 1823 zł. Od lat padają słuszne propozycje, aby ograniczać pozapłacowe koszty pracy. Na razie to się nie udawało. Ostatnio zapowiedziano obniżenie o 4 punkty składki rentowej, ale los i tej propozycji nie jest jeszcze przesądzony. Źródło: Gazeta Wyborcza.
Co jest przyczyną tego, że pracownicy mało zarabiają a pracodawcy ponoszą bardzo wysokie koszty związane z ich zatrudnianiem?
Moim zdaniem za dużo jest wynikającej z złego prawa biurokracji przy uczciwym traktowaniu pracowników przez pracodawców a rozrost biurokracji i tak nie chroni pracowników przed nieuczciwością niektórych pracodawców. Wadliwy jest kodeks pracy i przepisy ubezpieczenia społecznego. Bez nowego podejścia do relacji pracodawca -pracownik nie będzie poprawy tam gdzie pracodawca jest nieuczciwy lub ma problemy finansowe. A pracodawca uczciwy szybko popada w problemy gdyż przegrywa na rynku z pracodawcą nieuczciwym. Trzeba odpolitycznić i odideologizować regulacje prawa pracy, aby były mniej konfliktotwórcze. Wstawianie do prawa pracy jako obowiązek pracodawcy tych kosztów, które należą do systemu świadczeń wypłacanych przez ubezpieczycieli rodzi problemy i konflikty, których by nie było gdyby w zamian za zapłacenie uczciwie składki ubezpieczeniowej pracodawca był wolny od finansowania pracownikom zdarzeń losowych typu niezdolność do pracy po nadużyciu alkoholu, ciąża, czy karmienie piersią i wiele innych. Ponadto w polskim systemie prawa pracy i ubezpieczeń społecznych nadal tkwi większość rozwiązań wymyślonych w warunkach centralistycznej państwowej gospodarki PRL, mimo że takich warunków już nie ma. Przykładowo zupełnie niepotrzebne jest wiązanie prawa do urlopu i jego wymiaru z posiadanym przez pracownika wykształceniem i stażem pracy u innych pracodawców. O wiele prostsze i tańsze byłoby wprowadzenie zasady, że wszyscy w Polsce mają prawo do 2 dni roboczych płatnego urlopu za każdy przepracowany miesiąc i na tym koniec. Jeżeli to mało to niech za każdy miesiąc jest 3 dni urlopu i również koniec regulacji Dotychczasowe prawo dotyczące urlopów składające się z kilku ustaw i rozporządzeń powoduje, że teczki osobowe pracowników puchną od świadectw pracy z poprzednich miejsc i wielu innych obowiązkowych dokumentów a obliczenie pracownikom wynagrodzenia netto i obowiązkowych składek jest niemożliwe bez kosztownego programu komputerowego obsługiwanego przez wysoko wykwalifikowanego specjalistę co dużo kosztuje, bo ktoś musi za pieniądze pracodawcy wykonać skomplikowane liczenie przysługującego każdemu pracownikowi wymiaru urlopu, ekwiwalentów za urlopy niewykorzystane, składek obliczanych od różnych podstaw i dzielonych na części chociaż i tak wpłacanych na jedno konto itp. itd. To wszystko powoduje konflikty kończące się w Sądach Pracy a to rodzi kolejne koszty społeczne. Oto tylko drobny przykład regulacji prawnych osadzonych w mentalności rodem z PRL, która obecnie jest kosztowną kulą u nogi całego społeczeństwa. Lista spraw, które powinny być uregulowane z poszanowaniem nowej rzeczywistości gospodarczej, w której żyjemy zarówno pracodawcy jak i pracownicy jest długa i trudno tu robić na ten temat wykład, ale skandaliczne jest to, że w ministerstwach, rządzie, sejmie i senacie całkowity jest brak pracy koncepcyjnej nad dostosowaniem prawa do warunków gospodarki wolnorynkowej i ciągle stanowienie prawa pracy i prawa działalności gospodarczej odbywa się pod dyktando central związkowych, chociaż tylko 12% pracujących Polaków ( dane wg GUS) jest członkami związków zawodowych. Ale gdy spojrzymy w życiorysy obecnych parlamentarzystów i ministrów nie wyłączając Prezydenta i premiera to większość z nich karierę polityczną zrobiła właśnie jako działacze i doradcy związkowi i dopóty Polacy będą ich wybierać do rządzenia to nic dziwnego, że mentalność związkowa jest górą w stanowieniu o prawie i takie są marne efekty gospodarcze, że nadal jako 6-sty pod względem liczebności naród przodujemy w UE w bezrobociu a pozostajemy w ogonie pod względem poziomu życia obywateli mając najniższe PBK na głowę mieszkańca. Cóż już dawno temu analitycy amerykańscy analizując stosunki społeczne w krajach bloku sowieckiego stwierdzali, że im więcej postulatów klasy robotniczej jest przez władze komunistyczne przyjmowane do realizacji tym gorsza jest sytuacja materialna klasy robotniczej. Przypomnijcie sobie starsi Polacy co stało się 26 lat temu po podpisaniu porozumień sierpniowych jak szybko znikły towary ze sklepów i wszystko było reglamentowane.