nieżyt
/ 89.68.159.* / 2016-01-01 12:19
za PO ( i nie tylko) konkursy na dyrektorskie stanowiska wyglądały mniej więcej tak. Wśród osób rozstrzygajacych konkurs było po połowie przedstawicieli organu prowadzącego i kuratorium (ten sam układ, lub dogadujacy się co do podziału stanowisk wśród swoich) oraz przedstawicieli rady pedagogicznej i związków zawodowych. Głosy rozkładały się po połowie i konkurs pozostawał nierozstrzygnięty, co dawało właśnie "organowi" w porozuminiu z kuratorium, mianować na to stanowisko jako p.o. kazdego, kogo chcieli, nawet takiego, który nie mógł uczestniczyć w konkursie, ze względu na brak kwalifikacji. Gość pacyfikował nieposłuszne towarzystwo i następne konkursy były już po lini władzy. Najczęściej został wybierany ten p.o. no bo już miał doświadczenie. Na naszą interwncję przy jednej sprawie w urzędzie miasta Krakowa, oberurzędas na zarzuty odpowiedział mi cynicznie że "może to i nieładnie wygląda, ale nie doszło do złamania prawa". Konkursy, przetargi, trybunały, rzecznicy itp.to jedna wielka pseudodemokratyczna kpina.