Jack1791
/ 93.105.142.* / 2015-08-18 15:56
To, co je dane dziecko wynosi się z domu. Moja żona przez około 10 lat miała sklepik w szkole. Dyrekcja "zasugerowała", aby oprócz drożdżówek, słodyczy, napojów (nie tylko słodkich, ale i wody) wstawiła owoce i warzywa. Efekt? Taki jak w artykule - musiała przynosić to do domu, żeby nie wyrzucać. Tłuszcze? 90% dzieci nie ruszy kanapki bez masła, a to jest sam tłuszcz. Pieczywo pełnoziarniste, albo ciemne? Będzie to samo, co z owocami. Tyle tylko, że faktycznie kilka tysięcy ludzi straci pracę, bo dzieci zakupy zrobią przed lekcjami, albo na przerwach. A może ktoś zapytałby się rodziców?