Forum Polityka, aktualnościGospodarka

Sklepiki szkolne znikną? Kluczowe rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia wciąż nie powstało, a projekt jest pełen dziwnych pomysłów

Sklepiki szkolne znikną? Kluczowe rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia wciąż nie powstało, a projekt jest pełen dziwnych pomysłów

Wyświetlaj:
mer / 89.228.36.* / 2015-08-18 23:11
b. dobrze, tu chodzi o zdrowie naszych dzieci, a nie kasę dla sklepikarzy
dk717 / 83.24.197.* / 2015-08-18 23:19
Wole zeby moje dziecko zjadlo drozdzowke z kibusiem niz chodzilo glodne po szkole a jesli masz czas robic z rana kanapki codziennie to nic prostszego
--
Komentarz wysłany ze strony mobilnej
http://m.money.pl/
jankowalski / 86.22.152.* / 2015-08-18 23:05
Z tego, co widzę na zdjęciu, to ten sklepik sprzedaje dzieciom niemal same śmieciowe przekąski i napoje pełne chemii...
ines1014 / 78.131.200.* / 2015-08-18 22:57
Prowadzę sklepik od dobrych kilku lat i jak czytam takie komentarze to ludzie nie wiedzą co piszą. Wychowanie dziecka wynosi się z domu!!! Tam rodzic uczy dziecka co jeść, co dobre i co złe. Czemu szkolna wycieczka kończy się w MC Donaldzie? Czemu dziecko po szkole wysyłamy po kebaba lub pizzę? Czemu dziecko w śniadaniówce ma śmieciowe jedzenie, batonik lub napój gazowany? Marchewki, soki 330ml za 5zł, chipsy jabłkowe czy bananowe nawet w warzywniaku już nie widzę!!! Pani justyna 8585 już się niech nie boi, kolejek nie będzie, dziecko z zapomnianym śniadaniem nie zobaczy sklepiku, pozdrawiam, jak zwykle Polak, który myśli jak Ten ma dobrzeee......A ciocie to nawet w przedszkolu bywają.....
Paweł 279 / 202.146.237.* / 2015-08-19 02:50
I właśnie w domu dziecko je dobrze, jak pójdzie do szkoły i dostanie 5 zł kieszonkowego to właśnie idzie do sklepiku a tam jakiś dup.... sprzedaje śmieci zamiast normalnego jedzenia. Dodatkowo obwinia dzieci, ze kupują śmieci jakie sam im sprzedaje .... Super, dorosły kontra 10 latek??? fajnie sie kreci biznesik??? Marza 100% ???
Enmerkar / 37.47.15.* / 2015-08-18 23:29
Więc według Ciebie rolą rodzica jest wychowanie (tu się zgadzam), a rolą sklepiku szkolnego jest kuszenie dzieci, żeby sprawdzić, jak silną mają wolę i na ile skuteczne jest to wychowanie. Z tym się już raczej nie zgodzę i twierdzę, że jesteś wredną, chciwą hipokrytką trującą dzieci i zwalającą winę za to na rodziców.
k156 / 77.253.70.* / 2015-09-01 08:07
Jezu na litość boską jakiś armagedon skąd ty się wyląkłeś .....ha ha głupota aż razi jaka trucizna a spożywczy koło domu to co ???? dzieci nie mają nawyku słodyczy jak ich w domu nie jedzą
emka754 / 83.31.35.* / 2015-08-18 22:55
o rany.... dawniej to uczniowie prowadzili sklepiki szkolne.... za darmo, i po przejściu kursu handlowego, który liczył sie z nadgodzinowym siedzeniem w szkole. tak było u nas
Nika966 / 95.160.186.* / 2015-08-19 03:05
Teraz musi to robić zarejestrowana firma i podatki od teego się placi. Szkola nie jest firmą i samorząd też. Prowadzenie sklepiku przez szkole to łamanie prawa. Urząd skarbowy od razy by zamknął. Obsluga musi mieć karty zdrowia SANPiD, a sklepiki muszą spelniac normy higieny, ktorych samorząd nigdy nie spelni.
FX1234 / 77.65.89.* / 2015-08-18 22:43
Z tym rozporządzeniem będzie tak samo jak z barami mlecznymi że nie wolno było dodawać przypraw ,takie zarządzenia to może zrobić tylko Polski rząd wywodzący się z idiotów obecnie rządzących
bets / 83.7.199.* / 2015-08-18 22:19
Trzeba napisac, że to oszustwo.Najgorszym oszustwem jest próba podważania wartości tradycyjnych produktów, w tym czekolady, Pepsi Coli(kiedyś kapusty i oleju rzepakowego, kawy). Jeżeli nie te produkty są problemem, to należy np. rozwijac akcje ćwiczenia woli i sportu. Badań stłuszczenia watroby, poziomu toksyn i depresji. Poczucia nieszczęscia, prześladowania, nudy.
joll / 176.241.244.* / 2015-08-18 22:15
Tia...a dla kadry nauczycielskiej będą batoniki i coca cola spod lady. Proponuję kartki wprowadzić dla dzieci na "zakazane" produkty :-)
--
Komentarz wysłany ze strony mobilnej
http://m.money.pl/
AAAbbc / 46.112.255.* / 2015-08-18 22:03
To sobie przyniosą w plecakach pispy i inne tuczydła, nikt tego im nie zabroni. Nie tędy droga, jak już to edukacja zaczynając od rodziców. Kolejne bezsensowne prawo. Stalin by zrobił z takimi urzędasami porządek.
justyna8585 / 93.105.179.* / 2015-08-18 21:58
W szkole mojej córki,na jednym korytarzu,znajdują się aż trzy sklepiki,które dosłownie rywalizują o ''małego klienta''. Słodycze wręcz wylewają się z ich okienek.żelki można kupić na sztuki.Sama byłam świadkiem jak Pani wyliczała dziecku żelki za ok.12zł jednorazowo.Kupił za to może z 150-200gram tego cuda.Szok!Woreczek żelek w normalnym sklepie nie kosztuje nawet 5zł!!!Kolejka co przerwę jest tak długa przy każdym sklepiku,że ostatni nie mają szansy na zrealizowanie swoich zakupów.Kilka razy próbowałam kupić córce wodę-zrezygnowałam.Zaobserwowałam ,że głównie 7-8 latkowie tam wystają,ponieważ oni mają największą frajdę z samodzielnego kupowania(byle czego). Jest to swego rodzaju zabawa,kto kupi więcej,czy coś nowego.Podejrzewam,że gdyby nawet miały tyle samo słodyczy w plecaku,to by ich nie zjadły,bo nie o to chodzi.A sklepikarze z tego korzystają ile tylko mogą.Nie wierzę w ich dobre intencje. Trzy sklepiki w jednej szkole,to musi byc niezły biznes.Oczywiście za to odpowiedzialna jest głównie dyrekcja.Mieszkam w dużym mieście i wierzcie mi Państwo,że tutaj dzieci mają na tego typu''przekąski''duże kieszonkowe...Banknoty rządzą.Jedna ze sklepikarek,nazywana przez dzieci ''CIOCIĄ''nawet rozdaje mini-cukierki,żeby zachęcić do swojego asortymentu.Młodsze dzieci nie mogą wychodzić poza teren szkoły,więc nie kupowałyby tego wszystkiego w spożywczaku obok.Aktualnie mają wybór taki: słodycze,których jest cała masa...a kilka owoców na najniższej półce lub kilka kanapek....A gdyby tak zaproponować : owoce różnego rodzaju,zdrowe kanapki czy sok owocowy 100%. Gdyby były naprawdę głodne,to na pewno by coś wybrały.Oczywiście rodzice mają prawo dawać dzieciom do śniadaniówki,co chcą,ale tak samo jak my-dorośli zaczynamy rozglądać się w sklepach za zdrową żywnością,bo taki jest trend,tak samo nasze dzieci może dzięki temu zorientują się,że''fajne'' jest zdrowe jedzenie.Ustawę pewnie trzeba by było ulepszyć,ale w naszym kraju,właśnie tak jest.Zawsze zepsują bardzo dobry pomysł.
aga715 / 31.61.137.* / 2015-08-18 21:43
I dobrze. Nie mogę patrzeć jak jeszcze nie zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcję a te dzieciaki i u córek w szkole robią zakupy lodów i innych gum. To jest jakaś pomyłka. A dyrektor w szkole mówi, ze próbowali ze zdrową żywnością ale dzieci nie chcą jej jeść.
jkio / 31.182.93.* / 2015-08-18 21:40
może pozwolą kupować dopalacze - bo jak nie batoniki czy chipsy będą zabronione. To jakieś chore ograniczać ludziom możliwość kupowania tego co lubi.
Paweł - gimnazjalista kl. 2 / 83.17.139.* / 2015-08-18 21:34
Czy będzie można kupić prezerwatywy?
Alina946 / 31.63.167.* / 2015-08-18 20:09
Naprzeciwko szkoły dużej podstawowej i mieszczącego się obok dużego gimnazjum w mojej miejscowości jest sklep, który funkcjonuje tylko w ciągu roku szkolnego. Myślę, że w tym roku szkolnym zyski tego sklepu bardzo wzrosną. i ktoś naprawdę realnie skorzysta na zmianie przepisów i nie będą to dzieci
józef bonaparte / 188.30.206.* / 2015-08-18 18:57
O rety, to dziecko sobie kupi w sklepie i przyniesie do szkoły w plecaku. Ile taki podstawówkowicz dostaje od rodziców na wydatki w sklepiku dziennie? 2 zł? Na tydzień to 10 zł a na miesiac to 40 zł - dla wielu rodziców to naprawdę dużo, nie przypuszczam, by dawali dzieciakom więcej. Co on sobie za te 2 zł kupi? Batonika. A może lepiej wprowadzić dodatkowy w-f, uruchomić sks-y, może nawet wprowadzić dodatkowy przedmiot dla chętnych 'ogrodnictwo' i dac dzieciakom kilka grządek gdzie beda sobie uprawiały marchewkę, którą potem z przyjemnościa zjedzą. Naprawdę nie sadzę, by dzieci miały tyle hajsu, by sobie na kazdej przerwie kupować po paczce czipsów i puszce coli. Nie wiem, jak jest teraz, ale 'za moich czasów' dostawało się tzw. drugie śniadanie do zjedzenia na dużej przerwie lub karnet na obiady. Co do śniadania: rodzic robił kanapki oraz zawsze dokładał np. jabłko czy kalarepkę. W klasie 7-8 ówczesnej podstawówki oraz potem w liceum juz sobie te śniadania robiliśmy sami, ale zawsze z tego, co nam dawali rodzice (i zazwyczaj kontrolowali, co zabieramy). Natomiast obiady zawsze były 'normalne', a nie żadne KFC: czyli zupa, kasza/kartofle, kotlet, surówka, kompot (pamietam, ze ZAWSZE szpinak i wątróbka były przekleństwem, ja watróbkę zawsze podstępnie pakowałem w serwetki i zanosiłam naszej kotce, która była dosłownie wniebowzięta- bo - tak, tak - wtedy panie kucharki czy nauczycielki pilnowały, by wszystko było zjedzone i 'przemyt' wątróbki ze stołowki szkolnej był nie mniej trudny, niż kontrabanda cielęciny ze wsi do miasta). Teraz z powodu nowych trendów mozna urozmaicić menu o danie jarskie czy wegetariańskie - wystarczy konsultacja z rodzicami: na zebraniach, za pośrednictwem tzw. dzienniczka czy nawet przez internet, i wydrukowanie odpowiedniej ilości imiennych karnetów (dzisiaj jest to prostsze niz obsługa cepa bo niemal każdy ma drukarkę, kiedyś wszystko było robione w profesjonalnych drukarniach). Co ja piszę - nawet drukować nie trzeba, bo wystarczy odpowiedni terminal z czytnikiem na kartę, którą każdy uczeń korzystający z obiadów dostawałby - i za nic nie da się oszukać pani kucharki, że 'ja nie kotlet sojowy, tylko krwisty befsztyk'. I ostatnie 'apropo' - nawet w najgorszej komunie w piątki na obiad w szkole była ryba - wsio rawno dla każdego, czy to syn więźnia politycznego, czy córka lokalnego Przewodniczącego PZPR-u. I pamietam tzw, 'godziny wychowawcze - Pani Wychowawczyni nawet wtedy, bez komputeryzacji, dokładnie wiedziała, że ktoś nie poszedł na obiad i było badanie: 'dlaczego w środe nie jadłes obiadu? Matka z ojcem cięzko pracuja na to, żebyś zjadł obiad w szkole. Minus z zachowania i jak się jeszcze raz powtórzy, to ojcu powiem' - to nie żart, ja tak miałem w małym podkarpackim miasteczku. No to robiło się tak: jak tego dnia nie miałeś ochoty na obiad, to go oddawałeś koledze, który zawsze zjadał wszystko, cokolwiek było na talerzu (zawsze się taki znajdzie niezależnie od ustroju czy mody), za to on ci sie później jakoś odświadczał (obiadem innego dnia, plakatem Limahla z niemieckiego 'Brawa' czy brzęczykiem do akwarium).
pppoooo / 80.53.220.* / 2015-08-18 22:34

2 zł? Na tydzień to 10 zł a na miesiac to 40 zł

Nie wiem skąd jesteś, ale w wielkich miastach 50-100 zł tygodniowo to nic wielkiego. Dzieci kupują różne rzeczy nie tylko by się "zapchać", ale by "szpanować" kasą i wyrobić sobie reputację. Problem nie leży w sklepikach tylko w rodzicach i edukacji. A to, że za komuny wmuszali jedzenie i bili kijem to nie znaczy, że tak powinno być.
specjalT / 31.63.184.* / 2015-08-18 21:46
wątróbkę to mogłeś mnie dawać a nie kotu! :)
szpinak polubiłem dopiero mając 40 lat, więc mogę Ci darować, ale nie wątróbkę
bvcvb / 37.47.56.* / 2015-08-18 20:00
I bardzo dobrze. Orzechy można kupować na wagę i pakować w woreczki..Na pieczywie, jogurtów tez można zarabiać. Proponuje zrobić słodkie piątki i wtedy dzieciaki mogą napchac brzusie slodkosciami.
--
Komentarz wysłany ze strony mobilnej
http://m.money.pl/
denim89 / 83.24.197.* / 2015-08-18 23:25
To sprobuj oplacic za te orzeszki w woreczkach zus 1100 i czynsz okolo 500zl ile takiemu sprzedawcy zostaje na zycie ?
--
Komentarz wysłany ze strony mobilnej
http://m.money.pl/

Najnowsze wpisy